Muzyka
Rozeszliśmy się do swoich pokoi. Dylan zamknęła się właśnie w łazience, kiedy usłyszałyśmy z Jane ciche pukanie do drzwi.
Rozeszliśmy się do swoich pokoi. Dylan zamknęła się właśnie w łazience, kiedy usłyszałyśmy z Jane ciche pukanie do drzwi.
- Sophie, mogę cię porwać? – Zayn
wsunął głowę przez szparę w drzwiach.
- Tak, oczywiście.
Wyszłam za chłopakiem na korytarz, a
on natychmiast się do mnie przysunął.
- Chciałem, żebyś dzisiaj też spała u
mnie – szepnął mi do ucha.
- Ale Harry… - zaczęłam, jednak mi
przerwał:
- Styles już się zgodził. Wydaje mi
się, że też woli spędzić tę noc blisko pewnej dziewczyny.
Wytrzeszczyłam oczy.
- Masz na myśli Dylan?
Skinął głową. No tak, mogłam się tego
domyślić. Ostatnio spędzali ze sobą tyle czasu, że to chyba było nieuniknione.
Cieszyła mnie ta myśl. Może w końcu rudowłosa mi trochę odpuści?
- Okay, tylko się przebiorę –
uśmiechnęłam się.
Wróciłam do pokoju, gdzie Dylan i
Jane cicho rozmawiały. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi, natychmiast umilkły.
Szybko wzięłam T-shirt, a potem ruszyłam do łazienki. Zrzuciłam dżinsy i
sweter, wciągając na siebie za dużą koszulkę. Sięgała mi do połowy uda, ale nie
przejmowałam się tym. Nie wstydziłam się Zayna. Stanęłam przed drzwiami jego
sypialni. Sekundę później wyszedł z niej Harry. Spodziewałam się, że coś powie,
ale on tylko się do mnie uśmiechnął i mnie wyminął. Wślizgnęłam się cichutko do
środka. Usłyszałam szum wody, więc domyśliłam się, że Zayn jest pod prysznicem.
Ułożyłam się wygodnie na jego łóżku. Na szafce nocnej leżał podniszczony
zeszyt. Z czystej ciekawości zajrzałam do środka. Znalazłam tam mnóstwo rysunków
i projektów, większość czarno-białych. Jeden z nich szczególnie przykuł moją
uwagę. Przedstawiał dwie dłonie ze splecionymi palcami, a pod spodem Zayn
nakreślił proste: forever z datą 2 stycznia 2014. Poczułam, że po moim
ciele rozlewa się przyjemne ciepło. Tego dnia Zayn i ja oficjalnie zostaliśmy
parą.
- Jesteś. – Uniosłam głowę, kiedy
chłopak wyszedł z łazienki.
Miał na sobie tylko siwe dresy,
opuszczone nisko na biodrach. Szybko zamknęłam zeszyt, ale nie było sensu
udawać, że go nie przeglądałam.
- Przepraszam, nie powinnam zaglądać.
- Nie ma sprawy, przecież wiesz, że
niczego przed tobą nie ukrywam.
- Czyli się nie gniewasz?
- Na ciebie? No co ty. – Położył się
obok mnie na łóżku i wycisnął na moich ustach siarczystego całusa.
- Masz wielki talent. Chyba muszę
cofnąć te słowa, że lepiej rysuję. – Oparłam głowę o jego klatkę piersiową,
splatając razem nasze palce.
- Bez przesady, wciąż uważam, że
jesteś w tym mistrzynią.
- Może, ale ilu jest takich ludzi jak
ja? Niewielu z nich osiąga prawdziwy sukces – westchnęłam.
- Tobie się uda, zobaczysz. – Objął
mnie ramieniem.
- Skoro ty tak mówisz, to jakże by
mogło być inaczej, prawda? – roześmiałam się.
Zmrużył oczy.
- Ktoś cię musi nauczyć wiary w
siebie. Poważnie.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie można mieć wszystkiego.
- Nie trzeba mieć wszystkiego, żeby
być szczęśliwym – odparł, pocierając nosem moją szyję.
- Racja, ty mi wystarczysz. –
Musnęłam wargami jego usta.
Przyciągnął mnie do siebie, pogłębiając
pocałunek. Położył mi dłoń na karku, drugą objął mnie w pasie. Po chwili
przewrócił mnie na łóżko tak, że wylądowałam pod nim. Przeniósł swoje usta na
moją szyję, a ja odchyliłam głowę. Kiedy jego ręka przesunęła się po moim nagim
udzie, zamknęłam oczy. Jego wargi znowu odnalazły moje. Pocałunek stał się
dziki, zachłanny. Palce chłopaka wślizgnęły się pod moją koszulkę, muskając
nagi brzuch. Zayn zaczął kreślić na nim kółka, nie odrywając się ani na chwilę
od moich ust. Przeszedł mnie rozkoszny dreszcz. Objęłam go rękami za szyję, wzdychając
cicho.
- Zayn… – szepnęłam.
- Ciii, kochanie. Obiecuję, że nie
posunę się dalej, jeżeli nie będziesz chciała – odparł, oddychając ciężko.
Wiedziałam, że to nie jest dobry
moment na tak ważną chwilę, jak pierwszy raz. Wolałam zrobić to gdzieś, gdzie
nikt nam nie przeszkodzi, a świadomość, że piętro niżej śpią dziadkowie Nialla,
wydawała się mało pociągająca.
Przeniosłam ręce na plecy Zayna, pozwalając ponieść się chwili. Dotykałam
każdego mięśnia na jego opalonej skórze, kiedy chłopak całował mnie tuż pod
obojczykiem. Zjechał ustami jeszcze niżej, ale go zatrzymałam. Przywarłam do
niego wargami po raz ostatni, wplatając palce w jego włosy. Kilka minut później
odsunęliśmy się od siebie z szerokimi uśmiechami na twarzy. Nawet nie pamiętam,
kiedy zasnęłam.
***
Westchnęłam i
otworzyłam szafę, zastanawiając się co ubrać na dzisiejszą kolację. Zayn już
zna mojego tatę i Sarę, ale to nie zmienia faktu, że się trochę denerwowałam.
Miałam nadzieję, że nie będzie sztywno czy dziwnie. W końcu zdecydowałam się na
lekko rozkloszowaną kremową sukienkę i czarny sweterek. Poszłam do łazienki i
poprawiłam swój makijaż, a potem przeczesałam włosy palcami. Gdy byłam już
gotowa, udałam się na dół do salonu i usiadłam na kanapie. Czekając na Zayna co
chwilę spoglądałam na zegarek i wygładzałam sukienkę. Stół był już nakryty, a z
kuchni wydobywał się piękny zapach. Zastanawiałam się czy i tym razem chłopak
się spóźni. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Przecież zawsze to robi. Moje rozmyślenia
przerwała Sara, która weszła do pokoju, a zaraz za nią mój tata. On ubrany był
jak zwykle w garnitur, a ona w różową sukienkę z rękawami trzy czwarte.
Pierwszą rzeczą, która wpadła mi w oko był jej brzuch, który z czasem robił się
coraz większy. Uśmiechnęli się do mnie. Tata otworzył usta, żeby coś
powiedzieć, ale przerwał mu dzwonek. Spojrzałam na zegar, była równo
osiemnasta. Nie spóźnił się. Powiedziałam ojcu i Sarze, żeby zaczekali, a sama
podeszłam szybko do drzwi.
- Hej, Sophie –
przywitał się Zayn.
- Cześć – uśmiechnęłam się i pocałowałam go. –
Co z twoją zasadą wiecznego spóźniania się?
- Chyba musze zrobić
dobre wrażenie, prawda?
Roześmiałam się:
- Przecież jesteś z
moim tatą na „ty”.
Gdy zdjął czarny
płaszcz mogłam zobaczyć, że ubrany był w białą koszulę i ciemne dżinsy.
- To dla ciebie. –
uśmiechnął się i wręczył mi piękną, czerwoną różę, która była owinięta białą
wstążką.
- Dziękuję. –
Musnęłam ustami jego policzek, a on złączył nasze dłonie i razem weszliśmy do
salonu.
- Cześć, Zayn – Sara
i tata przywitali się.
- Witaj, John. –
Mulat uścisnął rękę ojca. – Saro, to dla ciebie.
Chłopak
dał jej kwiatka takiego samego, jakiego ja dostałam.
- Dziękuję Zayn – uśmiechnęła się. - Pójdę
wstawić różę do wody.
- Ja
też – powiedziałam, nie chcąc, żeby szybko zwiędła.
Gdy kierowałyśmy się w stronę kuchni,
słyszałam jeszcze głos taty:
- Co słychać u twoich rodziców?
-
Mają się świetnie. Przesyłają wam pozdrowienia.
Otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej wysoki
wazonik, potem nalałam wody i włożyłam do niego różę. Wieczorem zaniosę ją do
mojego pokoju – pomyślałam.
- Pamiętam, jak ja
przyprowadzałam chłopaków do domu na spotkanie z moimi rodzicami. – powiedziała
kobieta, a po chwili dodała – Nie, żeby ich było wielu.
Uśmiechnęłam się, a
po chwili udałyśmy się do salonu. Mój tata i Zayn siedzieli na kanapie,
rozmawiając ze sobą i śmiejąc się. Kąciki moich ust powędrowały w górę na ten
widok.
- Zapraszam do
stołu. Kolacja stygnie - powiedziała Sara.
Zayn zajął miejsce obok
mnie, złączając nasze dłonie pod stołem i zaczęliśmy jeść. Fakt, że do tego
używałam jednej ręki nie przeszkadzał mi tak długo, jak długo jego palce były
splecione z moimi.
- I jak podobało się
wam w Irlandii? – zagadnął ojciec.
- Było wspaniale, a dziadkowie
Nialla są po prostu cudownymi ludźmi. Robiliśmy tyle ciekawych rzeczy, że nie
jestem teraz w stanie wymienić wszystkich. Najzabawniejszym zdarzeniem była
chyba jazda na łyżwach. A zwłaszcza obserwowanie Sophie – uśmiechnął się Zayn.
- Pamiętam, jak była
mała i zabieraliśmy ją w Warszawie na lodowisko. Nie potrafiła jeździć, ale
była taka uparta i nigdy nie pozwalała sobie pomóc. Potem pokazywała, że już
umie i zazwyczaj kończyło się to na upadkach i siniakach – powiedział tata.
- Cóż, chyba jej
umiejętności od tamtego czasu niewiele się poprawiły – drażnił się Zayn.
- Nieprawda, ja
potrzebuje po prostu czasu, żeby oswoić się z lodem. Gdybyśmy zostali dłużej, z
pewnością byłabym najlepszą łyżwiarką spośród was – uśmiechnęłam się.
- Zdecydowaliście się już co chcecie robić po
szkole? – zapytała Sara.
Zayn przeżuł
jedzenie i odpowiedział:
- Idę na studia, w
przyszłości chciałbym zostać architektem.
- Jesteś bystry, z pewnością dasz sobie radę.
- uśmiechnęła się kobieta.
– A ty, Sophie?
- Mówiłam już wam o
tej uczelni. Chciałabym zostać malarką, ale jeszcze nie wiem czy mi się…
- Na pewno ci się uda – przerwał mi Zayn.
Jeszcze niecałą
godzinę temu martwiłam się czy ta kolacja będzie sztywna, a praktycznie cały
czas śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Atmosfera była miła i naturalna. Właśnie
tak, jak powinno być. Do perfekcji brakowało jedynie mamy. Szkoda, że nie mogła
tu z nami posiedzieć.
***
- Co chciałabyś
obejrzeć? – spytał Zayn. Siedzieliśmy na jego wygodnym łóżku. Kilka minut temu
skończyliśmy rozmawiać z Wiki przez Skype’a. Oczywiście śmiałam się tak, że
rozbolał mnie brzuch. Cieszę się, że tych dwoje tak się polubiło. Właśnie
wybieraliśmy film, który moglibyśmy obejrzeć.
- Może „obecność” –
zaproponował Zayn. – Najlepszy horror na świecie.
- A może coś innego?
- Gdy się czegoś
przestraszysz, będziesz mogła się do mnie przytulać – uśmiechnął się
szelmowsko.
- I tak będę.
Niezależnie od filmu.
Ostatecznie
zgodziłam się na propozycję Zayna. Położyliśmy się wygodnie na łóżku. Było to
najlepsze uczucie na świecie – ja z głową na jego klatce piersiowej, a jego
ręka oplatająca moją talię. Nigdy nie mogłoby mi się to znudzić. Po skończonym
filmie, który swoją droga był najstraszniejszym filmem, jaki w życiu widziałam,
zdecydowaliśmy się coś zjeść. Gdy wyszliśmy z jego pokoju, pod drzwiami
zobaczyłam Rokcy’ego.
- Dlaczego on był tutaj a nie w środku? –
zapytałam, a następnie klęknęłam, żeby móc trochę pobawić się z psem.
- Gdy jest w
pobliżu, tracisz zainteresowanie mną – gdy zobaczył, że nie reaguję na jego
słowa, dodał – Właśnie to miałem na myśli.
Po jakimś czasie Zayn ułożył jedną rękę pod
moimi kolanami, a drugą na plecach i uniósł mnie. Zszedł po schodach, a ja
odwróciłam się i zobaczyłam, że Rocky jest kilka kroków z tyłu.
- Idzie za nami! – krzyknęłam z entuzjazmem.
- Naprawdę go kocham, ale nie mam zamiaru
dzielić się z nikim moją dziewczyną – odpowiedział Zayn.
Po tych słowach
usadził mnie na blat, wziął miskę Rocky’ego i napełnił ją psią karmą.
- Dobry piesek! – zawołał, gdy Rocky zbliżał
się do niego.
Zayn pogłaskał psa,
po czym cmoknął go w nos. Po drugiej stronie kuchni ujrzałam małe okienko,
które od razu przykuło moją uwagę. Podeszłam do niego i okazało się, że w tym
pomieszczeniu znajdował się basen.
- Moglibyśmy popływać? – zapytałam się Zayna
- Teraz? – odpowiedział.
Gdy kiwnęłam, dodał:
- Myślę, że to nie
jest najlepszy pomysł…
- Dlaczego? –
dopytywałam się.
- Bo nie umiem
pływać – powiedział po chwili, lekko
zawstydzony.
Uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam:
- Nie sądziłam, że
jest jakaś rzecz, której nie umiesz. I przecież wiesz, że nie dałabym ci się
utopić.
Ostatecznie Zayn dał mi się przekonać. W łazience przebrałam się w koszulkę i bokserki, które chłopak mi dał, żebym moje ubrania pozostały suche. Gdy już znaleźliśmy się w pomieszczeniu, w którym znajdował się basen, Zayn ściągnął ubranie, zostając jedynie w bokserkach, co dało mi możliwość obserwowania jego idealnego torsu przyozdobionego tatuażami. Gdy dotarło do mnie, że trochę za długo się nie niego patrzę, odwróciłam głowę, a na moich policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Chłopak to dostrzegł i jeden kącik jego ust powędrował ku górze. Stanęłam na krawędzi basenu i wskoczyłam do niego. W przeciągu sekundy ciepła woda otoczyła całe moje ciało. Wynurzyłam się i zobaczyłam, że Zayn znajdował się jeszcze na kafelkach.
Ostatecznie Zayn dał mi się przekonać. W łazience przebrałam się w koszulkę i bokserki, które chłopak mi dał, żebym moje ubrania pozostały suche. Gdy już znaleźliśmy się w pomieszczeniu, w którym znajdował się basen, Zayn ściągnął ubranie, zostając jedynie w bokserkach, co dało mi możliwość obserwowania jego idealnego torsu przyozdobionego tatuażami. Gdy dotarło do mnie, że trochę za długo się nie niego patrzę, odwróciłam głowę, a na moich policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Chłopak to dostrzegł i jeden kącik jego ust powędrował ku górze. Stanęłam na krawędzi basenu i wskoczyłam do niego. W przeciągu sekundy ciepła woda otoczyła całe moje ciało. Wynurzyłam się i zobaczyłam, że Zayn znajdował się jeszcze na kafelkach.
- Co tym tam jeszcze
robisz? Wskakuj.
Wyglądał jakby przez
chwilę prowadził ze sobą wewnętrzną walkę, po czym rozbiegł się i wskoczył do
wody. Wynurzył się z mocno zaciśniętymi powiekami i zatkanym nosem. Roześmiałam
się na ten widok.
- To nie jest
śmieszne. Mogłem się utopić.
- Taa, szczególnie,
że ten basen ma jakieś półtora metra głębokości.
Następnie przez
jakąś godzinę starałam nauczyć się go pływać, co szłoby w miarę dobrze, gdyby
co chwilę nie rozpraszał mnie pocałunkami. Mieliśmy już wychodzić z wody, ale
ochlapałam go trochę, na co nie został mi dłużny. I zamieniło się to w następne
trzydzieści minut przebywania w wodzie. Gdy wyszliśmy udałam się do łazienki,
wysuszyłam włosy, splotłam je w warkocza i włożyłam swoje ubrania. Gdy tylko
wyszłam z łazienki, postanowiliśmy pójść do Bradena, ponieważ czas spędzony w
basenie tylko wzmógł nasz apetyt. Gdy marynarz nas zobaczył, od razu się ucieszył.
- Ahoj, Zayn. Ahoj, Sophie. Co podać moim dwóm
ulubionym klientom?
- Myślę, że smażony
Bradenek z frytkami może być moim „tym co zwykle” – uśmiechnęłam się.
Na nasze zamówienie
czekaliśmy około dziesięciu minut, ciągle rozmawiając o niczym i o wszystkim.
Braden wrócił z naszym jedzeniem i zapytał się czy mógłby nam towarzyszyć,
ponieważ knajpka jest pusta i jest już trochę znudzony. Były żeglarz był
niesamowicie zabawny i towarzyski. Nie dało go się nie lubić. Opowiadał nam
historie, które kiedyś przeżył na morzu. Śmiałam się tak, że aż łzy pociekły mi
z oczu. Każdą opowieść kwitował zwrotem „ to były czasy”. Po godzinie Zayn
zapłacił za posiłek, Braden pożegnał się z nami i powiedział, żebyśmy
przychodzili częściej, na co oboje się zgodziliśmy. Gdy weszliśmy na parking,
wsiadłam do jeepa Mulata i wtuliłam się w fotel, odprężając się całkowicie.
Zayn położył swoją dłoń na moim udzie i skierowaliśmy się w stronę mojego domu.
Po kilkunastu minutach chłopak zaparkował pod moim domem i odprowadził mnie pod
same drzwi.
- Do zobaczenia
jutro, Sophie- uśmiechnął się, a potem pocałował mnie w policzek.
Spędziłam z nim cały
dzień, ale nie chciałam, żeby już odjeżdżał.
- Może wejdziesz do
środka? – zapytałam z nadzieją.
Uśmiechnął się
szelmowsko, mówiąc:
- Spędziliśmy dziś
cały dzień razem, nie masz mnie jeszcze dość? – gdy gwałtownie pokręciłam
głową, kontynuował – chciałbym, ale jest już późno. John nie byłby zachwycony,
gdybym przychodził do ciebie po nocach.
- To wejdź przed
okno – Nie miałam pojęcia skąd wziął się u mnie ten pomysł.
Zayn zaśmiał się
cicho i szepnął:
- Okay. Otwórz mi,
kiedy już będziesz w pokoju.
Weszłam do domu i od
razu skierowałam się na górę. Sara i tata się dzieli w salonie, zauważając mnie
od razu się przywitali.
- Hej, Sophie! Jak
tam dzień spędzony z Zaynem? – zainteresowała się kobieta.
- Było super. –
uśmiechnęłam się.
- Może chciałabyś z nami pooglądać telewizję?
– zapytał ojciec.
- Może jutro. Teraz
chciałabym iść spać, padam z nóg.
W innych
okolicznościach mogłabym z nimi posiedzieć, ale fakt, że za chwilę znów zobaczę
się z Zaynem, kompletnie namieszał mi w głowie.
- Dobranoc –
uśmiechnęli się oboje.
Odpowiedziałam im
tym samym, a następnie popędziłam na górę. Otworzyłam szybko okno i zobaczyłam
Zayna. Od razu uśmiech pojawił mi się na twarzy. Chłopak zaczął się wdrapywać
na drzewo rosnące tuż pod moim oknem. Nie mogłam powstrzymać chichotu.
- Co jest takie zabawne? – rzucił chłopak,
chwytając kolejną gałąź.
- Zgadnij, Romeo –
uśmiechnęłam się.
- Jeśli będziemy częściej się tak spotykali, to w
końcu nabiorę wprawy, Julio.
Odsunęłam się o krok,
żeby chłopak mógł swobodnie wejść do mojego pokoju.
- Nie wierzę, że to
zrobiłem.
Zaśmiałam się,
złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą.
Usiedliśmy na łóżku,
a Zayn zaczął się wiercić, mówiąc:
- Dlaczego tu jest
tak twardo?
W tym momencie
zorientowałam się na czym siedzi mój chłopak. Uśmiechnęłam się smutno i
powiedziałam:
- Pod materacem mam
stary album ze zdjęciami.
- Mogę zobaczyć?
Pokiwałam głową i
wyjęłam moją najcenniejszą pamiątkę. Położyliśmy się wygodnie, przytulając do
siebie. Razem oglądaliśmy zdjęcia. Ja opowiadałam mu o moim dzieciństwie,
dorastaniu, o tym jak zostawił nas tata i wyjechał do Anglii. Nie spostrzegłam
się kiedy z mojego oka wypłynęła łza. Chłopak szybko ją wytarł i pocałował to
miejsce. Po jakimś czasie zaczęłam odpływać, a Zayn tulił mnie do snu.
***
Obudził mnie dźwięk
mojej komórki. Sięgnęłam po nią i zdałam sobie sprawę, że Zayna już nie ma.
- Hej, Jane, co tam? – zapytałam,
odbierając telefon.
- Cześć. Myślałaś już o tym, w co się
ubierzesz na bal?
- Właściwie to nie.
- A powinnaś, w końcu to już za kilka
dni – powiedziała podekscytowana.
- Chyba masz rację.
- No pewnie. To co? Wybierzemy się na
jakieś zakupy? Co prawda obiecałam Dylan, że z nią też pójdę, ale przecież nie
zostawię cię na lodzie – chrząknęła.
- Dzięki, Jane. Nie wiem, co bym bez
ciebie zrobiła.
Umówiłyśmy się na popołudnie pod
centrum handlowym Bluewater. Zeszłam na dół po schodach. Nie chciałam prosić
ojca o pieniądze na kolejną sukienkę, ale nie miałam wyboru. Powinnam poszukać
jakiejś pracy, pomyślałam.
- Tato?
Parzył sobie właśnie kawę w kuchni.
Usiadłam przy stole i zaczęłam nerwowo skubać palce.
- Tak, Zosiu?
- Mam do ciebie taką sprawę… -
zaczęłam niepewnie.
- Słucham.
- W piątek mamy w szkole bal zimowy,
no i… bo ja potrzebuję… - jąkałam się.
- Chodzi o pieniądze? – przerwał mi.
- Taak – odparłam speszona.
- Nie ma sprawy. – Wyciągnął z
portfela kilka banknotów i mi je wręczył. – Nie musisz się bać mnie o to
prosić. To normalna rzecz.
Wzięłam pieniądze i podziękowałam.
Już miałam zamiar wrócić do swojego pokoju, kiedy ojciec zawołał:
- Zosiu!
- Hm?
- Wiem, że pewnie cię to nie
interesuje, ale chciałbym po prostu, żebyś wiedziała. – Pomasował sobie kark. –
Będziesz miała siostrę.
Te słowa sprawiły, że poczułam lekkie
ukłucie w sercu. Nie byłam już zła na ojca, w sumie ostatnio dosyć dobrze się
dogadywaliśmy, ale kwestia dziecka pozostawała tematem tabu. Nie bardzo
wiedziałam, co odpowiedzieć, więc bąknęłam tylko:
- Aha.
O wyznaczonej godzinie czekałam na
Jane pod centrum handlowym. Przyszła kilka minut później, promiennie się do
mnie uśmiechając.
- Hej – zawołała i przytuliła mnie na
powitanie.
- Cześć. Gotowa na małe zakupowe
szaleństwo?
- Ja? Ktoś cię chyba podmienił,
Sophie – roześmiała się.
W świetnych nastrojach weszłyśmy do
środka. Przez niemal godzinę krążyłyśmy po sklepach, ale nie udało nam się
znaleźć nic odpowiedniego. Kiedy rozczarowane szłyśmy w kierunku Starbucks’a
ktoś nas głośno zawołał.
- Jane! Sophie!
Odwróciłyśmy się zaskoczone, gdyż
okazało się, że to Gemma. Podbiegła do nas z radością, obładowana kilkoma
torbami zakupów. Przytuliła mnie i Jane na powitanie.
- Hej, jejku dawno was nie widziałam
– powiedziała rozpromieniona.
- Tak, a strasznie szkoda – zawołała
Jane z wyrzutem.
- Wiem, że sporo w tym mojej winy, bo
przeprowadziliśmy się z Tomem do Manchesteru i mieliśmy wiele spraw na głowie.
- Przyjechałaś odwiedzić rodziców? –
zapytałam.
- Owszem, no i Harry’ego oczywiście.
Wpadłam na kilka dni, ale niestety jutro wyjeżdżam, więc postanowiłam skoczyć
jeszcze na jakieś zakupy. – Potrząsnęła z uśmiechem torbami.
- Może usiądziesz z nami? Napijemy
się kawy – zaproponowała Williams.
- Bardzo chętnie.
Zamówiłyśmy trzy frappuccino i
usiadłyśmy przy stoliku.
- Jak wam się układa z Tomem? –
zainteresowałam się.
- Szczerze mówiąc, wspaniale. Wciąż
mnie zaskakuje, ale pozytywnie. To takie niesamowite uczucie wiedzieć, że masz męża. – Podkreśliła znacząco ostatnie
słowo.
- Cieszę się, Gem. Zasłużyłaś na to –
powiedziała Jane.
- Dzięki. Jeszcze tylko rok i skończę
Oxford, więc chyba jestem na prawidłowej ścieżce życia – roześmiała się.
- Z pewnością. W sumie chyba ci
troszkę zazdroszczę – rozmarzyłam się.
Perspektywa mnie i Zayna stojących na
ślubnym kobiercu wydawała się odległa i przede wszystkim nieco nierealna. Byłam
pewna, że to nie jest coś dla niego. Poza tym mieliśmy jeszcze dużo czasu na
myślenie o tak poważnych krokach. Przecież nie wiadomo jak długo będziemy
razem.
- Ty? Czego? – zmarszczyła brwi. –
Jesteś w końcu z Zaynem, nie?
Opadła mi szczęka.
- Skąd wiesz?
Gemma przewróciła teatralnie oczami i
odgarnęła z twarzy blond włosy.
- Dziewczyno, daj spokój. Dylan i ja
świetnie się znamy, opowiedziała mi o wszystkim. Poza tym mój brat też sporo
dodał. Mówił, że stara się cały czas przy niej być i takie tam. Myślę, że ze
sobą kręcą.
Teraz już musiałam wyglądać na
totalnie osłupiałą. Gemma spojrzała na mnie i się roześmiała.
- Sophie, nie mam do ciebie o nic
żalu. Wręcz przeciwnie. Harry bujał się w Dylan już od dłuższego czasu, ale ona
uparcie trwała przy Zaynie. W sumie to chyba z przyzwyczajenia, bo sama mi
opowiadała, że nie ma między nimi tej chemii, żaru, który był na początku.
Bardzo chciałam jakoś pomóc Harry’emu, skoro wiedziałam, że mogę, ale brakowało
mi odwagi. To w końcu jego prywatna sprawa. No ale teraz, kiedy już nic nie
stoi na przeszkodzie…
Uniosłam wysoko brwi.
- Mówisz serio?! – zapytałam z
niedowierzaniem.
- Jak najbardziej. Powiem więcej:
sądzę, że Dylan niedługo ci wybaczy. Naprawdę cię polubiła, z resztą ja też. –
Dała mi lekkiego kuksańca w bok.
Uśmiechnęłam się szeroko i ją
przytuliłam.
- Dobra, to skoro wszystko już sobie
wyjaśniłyśmy, to może pomożesz nam znaleźć jakieś odlotowe sukienki? – zapytała
z nadzieją Jane.
Gemma zmrużyła oczy.
- Załatwione.
***
Stałam przed lustrem, wpatrując się w
swoje odbicie. Rozkloszowana, turkusowa sukienka na ramiączkach, którą pomogła
mi wybrać Gemma idealnie dopasowywała się do mojego ciała. Burza loków
wyczarowanych godzinę temu przez Sarę okalała moją twarz i opadała miękko na
plecy. Wyglądałam naprawdę pięknie, ale wciąż czegoś mi brakowało. Wiedziałam
czego. Tej jednej osoby, która powiedziałaby mi jak wspaniale wyglądam. Mamy.
Przesunęłam opuszkami palców po ramie lustra, pozwalając samotnej łzie, spłynąć
po policzku. Szybko ją wytarłam, kiedy w drzwiach mojego pokoju stanął ojciec.
- Przepięknie wyglądasz, córeczko –
powiedział z błyskiem w oku i podszedł bliżej.
- Dzięki, tato.
- Posłuchaj, chciałem ci coś
podarować. Miałem to zrobić już jakiś czas temu, ale jakoś nie było
odpowiedniej okazji. Myślę, że teraz jest dobra pora.
Mimowolnie wstrzymałam oddech.
Właśnie podjęłam najtrudniejszą decyzję w całym swoim siedemnastoletnim życiu. Wybaczę mu, pomyślałam.
- Ten naszyjnik nosiła kiedyś twoja
prababcia, która przekazała go twojej babci, a później miała go dostać…
- Mama – wyszeptałam z przejęciem.
- Tak. – Ojciec wydawał się lekko
zakłopotany. – Jednak nie zdążyłem jej go podarować. Chciałbym więc, żebyś ty
go nosiła. – Wyjął z kieszeni małe, czarne pudełko i mi je wręczył.
- Nie wiem, czy mogę, tato…
- Oczywiście, że możesz. To rodzinna
pamiątka. Powinnaś go mieć.
Drżącymi rękami uchyliłam wieko. W
środku na miękkiej poduszeczce spoczywał piękny złoty wisiorek z serduszkiem
wykonanym w całości z różyczek. No tak, Kwiatkowscy, pomyślałam i się
uśmiechnęłam. Wyjęłam naszyjnik z pudełka, obracając go w palcach.
- Jest śliczny. Pomożesz mi go
zapiąć?
- Oczywiście.
Odwróciłam się i zgarnęłam włosy na
lewe ramię, a tata zawiesił mi wisiorek na szyi . Gdy spojrzałam na siebie w
lustrze, uczucie pustki zniknęło. Tak jakby to właśnie tego mi brakowało.
- Dziękuję.
- Nie ma za co, Kwiatuszku. – Ojciec
ruszył w stronę drzwi.
- Tato! – zawołałam, a on zamarł z
ręką na klamce.
- Tak?
- Chcę ci coś powiedzieć. Przepraszam
cię za to, jak się zachowywałam przez te miesiące. Wiem, że było ci przykro
przez to, jak cię traktowałam. Po śmierci mamy… – przełknęłam ślinę, by się nie
rozpłakać. – Było mi bardzo ciężko, winiłam cię za wszystko. Teraz zrozumiałam,
że nie chcę cię dłużej odtrącać. Potrzebuję cię w moim życiu, tato.
Ojciec wyglądał jakby spadł mu z
serca ogromny ciężar. Podszedł do mnie i przytulił, wkładając w to całą miłość
utraconych lat.
- Bardzo cię kocham, Zosiu. I to ja
przepraszam – powiedział, kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy.
Nagle do głowy wpadła mi pewna myśl.
- Zawołasz Sarę? Chciałabym wam coś
zaproponować.
Ojciec wydawał się lekko zaskoczony,
ale szybko poszedł na dół po moją macochę. Gdy tylko weszła do pokoju,
wiedziałam już, że ojciec powiedział jej, iż się pogodziliśmy. Uśmiechała się
promiennie od ucha do ucha, a jej brzuch był już dosyć mocno zaokrąglony.
- Posłuchajcie… Wiem, że to, co
powiem może nie do końca wam się spodobać, jednak warto spróbować. Co byście
powiedzieli, gdybym wybrała imię dla mojej siostry? – zapytałam, smakując na języku
ostatnie słowo.
Ojciec i Sara wymienili się
spojrzeniami. Dostrzegłam w nich… miłość.
- Naprawdę? Chciałabyś? – Sara
wydawała się zadowolona z mojej propozycji.
- Masz już coś konkretnego na myśli?
– Ojciec potarł dłonią podbródek.
Zarumieniłam się.
- Właściwie to tak. Bardzo bym się
ucieszyła, gdybyście nazwali ją Katherine. Tak jak miała na imię moja mama.
Byłam przekonana, że Sara się
rozzłości lub zasmuci, ale ona tylko wpatrywała się we mnie przenikliwym
wzrokiem.
- Katherine – powtórzyła. - Uważam,
że to piękne imię. A ty, John?
- Tak, podoba mi się.
***
Głośna muzyka
wydobywała się głośników, gdy weszliśmy na salę gimnastyczną pełną elegancko
ubranych uczniów. Zayn miał na sobie garnitur i oczywiście wyglądał najcudowniej
na świecie. Cała nasza grupa znajdowała się razem, ale brakowało Dylan.
Zastanawiałam się dlaczego nie przyszła. Po jakimś czasie Louis poprosił
mnie do tańca, na co z radością się zgodziłam. Bawiłam się świetnie, tańcząc ze
wszystkimi po kolei. Gdy byłam już zmęczona, usiadłam przy stoliku, obserwując
jak Jane tańczy z Zaynem. Po chwili zobaczyłam Harry’ego zbliżającego się do
mnie. Tańczyłam z nim i Liamem w kółeczku przez kilka minut temu, ale zaraz po
tym gdzieś zniknął. Wrócił chwilę później, a jego poważna mina mówiła, że coś
jest nie tak.
- Harry, coś się
stało? – Odeszłam z nim na bok.
- Znalazłem Dylan,
ona chce z tobą porozmawiać… - zaczął chłopak.
- Gdzie ona jest? –
zapytałam.
- Słuchaj, Dylan
jest kompletnie pijana. Chciałem ją odwieść do domu, ale uparła się, że chce
tobą rozmawiać. Sophie, nie sądzę, że to dobry pomysł.
- To musi się kiedyś
skończyć – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. – Powiesz mi gdzie ona jest?
– dodałam łagodniej.
Po kilku sekundach
odparł z wahaniem:
- W klasie numer dziesięć.
- Dziękuję, Harry.
Chłopak uśmiechnął
się do mnie lekko. Odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi sali gimnastycznej.
Podążałam korytarzem, aż znalazłam się naprzeciwko poszukiwanego pomieszczenia.
Wzięłam głęboki oddech. Weszłam do sali geograficznej, gdzie siedziała Dylan z
butelką wina w ręce. Nie wyglądała najlepiej. Opierała się bosymi stopami o
krzesło, a jej czarne szpilki leżały metr dalej. Kiedy mnie zobaczyła,
gwałtownie podniosła głowę i zeskoczyła z biurka, chwiejąc się przy tym lekko.
- Sophie! – krzyknęła. – Chcę z tobą
pogadać.
- Dobrze, Dylan. Proszę tylko, mów
ciszej. Musimy cię gdzieś stąd zabrać.
Podeszłam do niej i chwyciłam ją za
ramię.
- Czekaj! Najpierw ci wszystko wyjaśnię.
- Zrobisz to na zewnątrz. Chodź, ktoś
z nauczycieli może cię zobaczyć. – Pociągnęłam ją w stronę drzwi.
- Gówno mnie obchodzą nauczyciele! Po
prostu mnie posłuchaj! – Wyszarpnęła mi się, popychając mnie niechcący na biurko.
Przez wysokie szpilki, które miałam
na nogach, straciłam równowagę i runęłam na podłogę, uderzając głową o mebel.
Poczułam ostry ból w skroni, a potem zawirowało mi przed oczami i pochłonęła
mnie nieprzenikniona ciemność.
No i znowu zawaliłyśmy Rozdział miał być szybko, ale nie wyszło. :( Niestety między gimnazjum a liceum jest ogromna przepaść, której właśnie doświadczamy na własnej skórze. Wracamy późno do domu, tym bardziej, że dojeżdżamy do szkoły i na nic nie mamy czasu. Na szczęście jest to ostatni rozdział tego opowiadania. Został już tylko epilog i będziemy mogły wtedy powiedzieć, że spełniłyśmy pewną misję w życiu. Może niewielką, ale jednak jakąś. Epilog pojawi się w przeciągu tygodnia może dwóch.
Ściskamy, Aga & Monia ♥
No i znowu zawaliłyśmy Rozdział miał być szybko, ale nie wyszło. :( Niestety między gimnazjum a liceum jest ogromna przepaść, której właśnie doświadczamy na własnej skórze. Wracamy późno do domu, tym bardziej, że dojeżdżamy do szkoły i na nic nie mamy czasu. Na szczęście jest to ostatni rozdział tego opowiadania. Został już tylko epilog i będziemy mogły wtedy powiedzieć, że spełniłyśmy pewną misję w życiu. Może niewielką, ale jednak jakąś. Epilog pojawi się w przeciągu tygodnia może dwóch.
Ściskamy, Aga & Monia ♥
Jeju, dziewczyny, tylko mi nie uśmierćcie pod koniec opowiadania Sophie, ok? :O Moje życie przepełniłaby wielka, czarna dziura :O
OdpowiedzUsuńA ogólnie to świetny rozdział. Bardzo chciałabym napisać "Oby więcej takich", ale nie mogę :( Ahhh, jedyne co mogę zrobić to podziękować wam za te wszystkie cudowne rozdziały i życzyć powodzenia :)
Cudooooooownyy ! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na epilog ;3
http://still-the-one-ff.blogspot.com/
+ w 100% podpisuję się pod komentarz Marty powyżej !
Usuńniech ona przezyje! piszcie dalej! powodzenia <3
OdpowiedzUsuńEj no! W takim momencie przerywac..
OdpowiedzUsuńCo z Sophie? Nic jej nie bedzie?
Boze.. nie mam pojecia, co powiedziec..
xoxo
Cudowny jak zwykle
OdpowiedzUsuńSzkoda że już tylko epilog :(
Tylko żeby Sophie nic nie było!
Genialny
OdpowiedzUsuńuwielbiam to ff
czekam na epilog z niecierpliwością, dodajcie go szybko!
Czy dodacie w końcu ten epilog?
OdpowiedzUsuńEpilog już dzisiaj lub jutro :)
Usuńwybaczcie opóźnienia xx
Dopiero teraz znalazlam to ff i jestem zachwycona
OdpowiedzUsuńGratuluję tak ekstra pomysłu
Szczerze to bardzo sie zdziwiłam że już tylko epilog
dodajcie go szybko ;)
pozdrowiam dziewczyny ;* trzymajcie sie <3