Muzyka
Około ósmej rano, obudziło mnie ciche pochrapywanie Harry’ego na sąsiednim łóżku. Ręka Zayna wciąż oplatała mnie w talii, na co szeroko się uśmiechnęłam. Przeciągnęłam się delikatnie, a potem cmoknęłam Malika w policzek. Chłopak otworzył oczy, spoglądając na mnie czarująco.
- Jak się spało? –
zapytał zachrypniętym głosem, który był nieziemsko seksowny.
- Wspaniale. A
tobie?
- Ręka mi trochę
zdrętwiała, ale nawet by mi nie przyszło do głowy, żeby trzymać ją przy sobie –
odparł z łobuzerskim uśmiechem.
Dałam mu lekkiego
kuksańca w ramię, jednak poczułam ciepło rozlewające się po moim żołądku. Zayn
położył mi dłoń na karku i przyciągnął mnie do siebie. Nakrył moje usta swoimi,
a ja zadrżałam. Całował mnie niespiesznie i bardzo delikatnie, jakby bał się,
że rozpadnę się na drobne kawałki. Muszę przyznać, iż rzeczywiście mogło się
tak stać, gdyby nagle Harry nie ziewnął głośno, przecierając zaspane oczy.
- Rozumiem, że
miłość wychodzi wam uszami, ale należałoby pomyśleć o innych, wiecie? Poza tym,
Sophie miała spać w moim łóżku, a nie w twoim, o ile dobrze pamiętam.
Parsknęłam śmiechem,
próbując wyswobodzić się z objęć Zayna.
- W nocy nastąpiła
zmiana planów – rzucił obojętnie, wciąż wpatrzony w moje usta.
Na moje policzki
wypłynął lekki rumieniec. Chrząknęłam znacząco, a Zayn w końcu westchnął i mnie
puścił.
- Wybacz, Harry. Nie
mieliśmy serca budzić cię w nocy – powiedziałam, wygrzebując się z pościeli.
- Ach tak? Więc
skoro jest już ranek, to nikogo nie obchodzę?
Zayn roześmiał się
pod nosem i rzucił w Harry’ego poduszką. Chłopak nie zdążył jej złapać, więc
dostał nią prosto w twarz.
- Jak miło posłuchać
twojego zrzędzenia, Styles.
***
Pół godziny później wyszłam z pod prysznica i udałam się do kuchni na
śniadanie. Wszyscy siedzieli już przy stole, więc zajęłam wolne miejsce obok
Louisa. Pani Nolan nakładała właśnie Jane naleśniki lecz kiedy mnie zobaczyła,
uśmiechnęła się promiennie.
- Dzień dobry,
słoneczko. Jak tam pierwsza noc?
- Bardzo dobrze,
dziękuję.
Usłyszałam ciche
prychnięcie.
- Taa, na pewno
dobrze jej się „spało” – Dylan.
Zacisnęłam pięści,
starając się nie wybuchnąć. W końcu babcia Nialla podeszła z tacą do mnie.
Nałożyłam sobie pachnące domową konfiturą naleśniki i zabrałam się do jedzenia.
W miarę jak moi przyjaciele odchodzili od stołu, dziękując za pyszny posiłek,
mój gniew znikał. Zayn dał mi buziaka i powiedział, że idzie pomóc Niallowi
przywieźć dla wszystkich łyżwy z wypożyczalni. Po śniadaniu mieliśmy się wybrać
na pobliski staw, żeby trochę pojeździć. W kuchni zostałam już tylko ja, Harry,
Liam i Dylan. Rudowłosa co jakiś czas spoglądała na mnie wrogo. Nabiłam na
widelec ostatni kawałek naleśnika, ale nie miałam już na niego ochoty.
- Uspokój się,
Sophie. Nie chcę, żeby znowu coś na ciebie napadło, bo wtedy kto wie, co ci
odbije. – Dylan ściszyła głos do szeptu. – Może zaatakujesz nas tym widelcem?
Z trudem przełknęłam
ślinę i wstałam. Odłożyłam brudne naczynia do zmywarki, czując na sobie palące
spojrzenie rudowłosej. Kiedy wychodziłam z kuchni, usłyszałam jak Harry cicho
ją upomina. W naszej wspólnej sypialni przebrałam się w cieplejsze ubrania, a
potem zaszyłam się w pokoju Zayna i Harry’ego z moim szkicownikiem. Starałam
się uspokoić. Kilkanaście minut później Liam mnie zawołał. Zeszłam na dół,
opatuliłam się szczelnie płaszczem i wyszłam na
zewnątrz. Stwierdziłam, że jest trochę cieplej niż wczoraj. Ruszyliśmy raźnym
krokiem w stronę stawu, a Zayn szybko odnalazł moją dłoń i splótł razem nasze
palce. Od razu poczułam się pewniej. Szybko dotarliśmy nad staw, który był dużo
większy, niż sobie wyobrażałam. Włożyłam łyżwy, a Zayn pomógł mi je dobrze
zawiązać. Stanęłam trochę niepewnie na lodzie, trzymając Malika za ręce.
- Umiesz jeździć na
łyżwach? – zapytał.
- Jako tako. Ostatni
raz byłam na lodowisku dwa lata temu.
- To jak z jazdą na
rowerze. Takich rzeczy się nie zapomina.
- Obyś miał rację. –
Przechyliłam lekko głowę.
Chłopak nachylił się
i szepnął mi do ucha:
- Ja zawsze mam
rację.
- Chciałbyś.
Zayn pociągnął mnie
za rękę, a ja dosyć szybko się od niego odłączyłam. Znowu mu się udało. Dawałam
sobie świetnie radę przez następne dwadzieścia minut. Przyjaciele śmigali wokół
mnie, świetnie się bawiąc. Liam robił piruety, przy których nawet się nie
zachwiał. Zauważyłam, że Dylan jeździ z Harrym na uboczu. Chłopak okręcił ją
wokół własnej osi, a ona zaśmiała się, z gracją się przed nim kłaniając. Wydawała
się szczęśliwa… Cieszyłam się z tego powodu.
- Już musisz
odpoczywać? – Głos Zayna wyrwał mnie z zamyślenia.
- Oczywiście, że
nie. Zobacz. – Ruszyłam szybko naprzód.
Może trochę zbyt
szybko… Straciłam równowagę, przewracając się na tyłek. Z tyłu usłyszałam
głośny śmiech Malika. Podjechał do mnie, zanim zdążyłam się ruszyć. Bolała mnie
kość ogonowa i czułam, że zaraz spalę się ze wstydu. Brawo, Sophie.
- Ty naprawdę jesteś
niezdarą – powiedział, wyciągając do mnie rękę.
Chwyciłam ją, mówiąc
automatycznie:
- Ale kiedyś nauczę
się… lepiej jeździć na łyżwach.
Zayn podniósł mnie,
delikatnie obejmując w pasie. Zastanowiłam się nad tym, co właśnie
powiedziałam. Przypomniałam sobie, kiedy chłopak ostatnio zwrócił się do mnie
słowem „niezdara”. To był dzień, w którym pojechaliśmy do jego domku w lesie.
Zwichnęłam sobie wtedy kostkę. Czyżby to zdanie stało się naszym motto?
- Wszystko w
porządku? – zapytał Zayn.
- Taak, trochę boli
mnie… tyłek.
Chłopak zaśmiał się
i złożył delikatny pocałunek na moim czole.
- Potem sprawdzę co
z nim.
Przewróciłam
teatralnie oczami i wyrwałam się mu. Starałam się uciec, ale dogonił mnie w
mgnieniu oka. Mocno mnie do siebie przytulił.
- To nie fair! – Nie
mogłam przestać chichotać.
- To nie moja wina,
że jestem w tym od ciebie lepszy.
- Za to ja lepiej
rysuję. – Wystawiłam język, zupełnie jak tego dnia, gdy siedzieliśmy razem przy
ognisku.
- Auć. Zabolało –
udawał obrażonego.
- Bardzo dobrze, nie
możesz myśleć, że jesteś jakimś bogiem.
- Przecież dla
ciebie jestem bogiem.
Parsknęłam śmiechem.
- Skoro tak uważasz.
Uśmiechnął się
szelmowsko.
- Zobaczysz dzisiaj
w nocy.
Sposób w jaki to
powiedział, sprawił, że zadrżałam, a w brzuchu poczułam motylki. Nie byłam
pewna, co ma na myśli, ale i tak nie mogłam się już tego doczekać.
Godzinę później
wróciliśmy do domu. Przebraliśmy się, a potem rozsiedliśmy przy kominku.
Poszłam do kuchni, by zaparzyć sobie herbatę.
- Też za tobą
tęsknię.
Niall schował
komórkę do kieszeni, dostrzegając, że nie jest sam.
- Przepraszam. Wcale
nie podsłuchiwałam. – Usiadłam na krześle obok blondyna.
- Nie szkodzi. Nie
mam przed tobą tajemnic.
- Rozmawiałeś z Evą?
- Taa. My… no cóż,
jesteśmy ze sobą.
- Naprawdę? To
wspaniale. Bardzo się cieszę, Niall.
- Ja też, a to
wszystko twoja zasługa.
Zmarszczyłam brwi.
- Jak to?
- Gdyby nie ty,
nigdy nie odważyłbym się zaprosić ją na randkę. Dziękuję, że mnie przekonałaś,
Sophie.
- Daj spokój. To przecież
nic takiego.
- Może dla ciebie,
ale ja bardzo to doceniam – powiedział szczerze.
- Cóż… Od czego są
przyjaciele? – uśmiechnęłam się.
- A jak tam u
ciebie?
Westchnęłam głęboko.
- W sumie w
porządku. Z Zaynem układa mi się naprawdę wspaniale, a z Dylan… Nazwijmy to „bez
zmian”.
Niall pokiwał głową.
- Kiedyś jej
przejdzie, zobaczysz. Jeżeli ja w to wierzę, to ty też musisz.
- Dzięki, że tak
myślisz. Mam tylko nadzieję, że nastąpi to przed moją śmiercią. – Oparłam głowę
o ramię blondyna.
Siedzieliśmy przez
jakiś czas w ciszy, która żadnemu z nas nie przeszkadzała. To było coś, co
uwielbiałam w Niallu.
- Chyba powinnam
zadzwonić do taty.
- Nie zmuszaj się do
niczego. On na pewno to zrozumie.
- Nie, w porządku.
Ja chcę, do niego zadzwonić.
Chłopak spojrzał na
mnie z czymś, co można by określić jako duma.
Wyjęłam telefon i
usiadłam na podłodze w łazience. Wybrałam numer ojca, biorąc głęboki wdech.
Odebrał po drugim sygnale.
- Cześć, Zosiu.
Wszystko gra?
- Tak, po prostu
postanowiłam zadzwonić i zapytać co u was.
Ojciec westchnął ze
słyszalną ulgą.
- U nas raczej nie
dzieje się zbyt wiele. To raczej ty masz co opowiadać.
Rozmawiałam z tatą o
wszystkim, co robiliśmy, wychwalałam dziadków Nialla i wspaniałe krajobrazy
Irlandii. Mówiłam, jak świetnie się tu bawię, pomijając przykre incydenty
związane z Dylan. Nie chciałam, żeby się o mnie martwił.
- Brzmi wspaniale.
Cieszę się, że miło spędzasz czas.
- Tak, ja też.
Dziękuję, że pozwoliliście mi tu przyjechać.
- Nie ma sprawy.
Tęsknimy za tobą.
Ja za wami też, chciałam powiedzieć, ale ścisnęło mi
się gardło. Zamiast tego odparłam tylko:
- Muszę kończyć.
Pozdrów Sarę.
Położyłam telefon na
umywalkę i przeczesałam włosy palcami. Nie poszło mi tak źle, pomyślałam.
Wstałam z podłogi, wzięłam komórkę i wróciłam do salonu. Nie było tam już
nikogo, oprócz Harry’ego i Dylan, rozmawiających ze sobą cicho. Już miałam się
odwrócić i odejść, ale usłyszałam:
- To po prostu
bardzo boli. Może gdyby była jakąś zwykłą, przypadkową dziwką inaczej bym się
czuła.
Oparłam się o
ścianę, tak żeby mnie nie zauważyli i skamieniałam.
- To całkiem
zrozumiałe, Dyls. Wiem, że cierpisz, ale nie możesz się na nich złościć do
końca życia.
Dziewczyna
westchnęła.
- Przecież wiem.
Chyba za daleko się posunęłam, jeśli chodzi o Sophie. Nie powinnam… - Głos jej
się lekko załamał, a mnie zakłuło w piersi.
- Hej – szepnął Harry.
– Ona na pewno to zrozumie. Skoro jest dla ciebie ważna, tak samo jak Zayn, nie
wykreślaj ich ze swojego życia. To twoi przyjaciele.
Dylan się
rozpłakała, a mnie niemal pękło serce. Wiedziałam już, że cokolwiek by
powiedziała, czy zrobiła, to wciąż jej na mnie zależy. A to oznaczało, że jest
szansa, by mi wybaczyła. Przymknęłam oczy, pozwalając by samotna łza, spłynęła
mi po policzku.
- Chyba masz rację –
wychrypiała. – Dzięki, że przy mnie jesteś, Harry.
Oderwałam się od
ściany i na palcach przemknęłam na górę, rozmyślając o tym, co właśnie
usłyszałam. Od chwili, w której się dowiedziała, że razem z Zaynem ją
zdradziliśmy, była wściekła i okrutna, a teraz po raz pierwszy widziałam ją
taką wrażliwą i zranioną. Może nie wszystko stracone i uda mi się odzyskać
przyjaciółkę. Otworzyłam drzwi do pokoju, wzięłam laptopa i włączyłam Skype’a.
Tęskniłam za Wiktorią. Już tak dawno z nią nie rozmawiałam.
- Hej Kwiatuszku!
Dlaczego tak długo się nie odzywałaś? – Dziewczyna ułożyła usta w podkówkę.
- To tylko tydzień –
roześmiałam się.
- No właśnie! –
krzyknęła – Dla mnie to cała wieczność.
Przez jej słowa
zrobiło mi się ciepło na sercu, Wiktoria jest taka kochana. Uśmiechnęłam się,
mówiąc:
- Mogłabyś do mnie
przyjechać!
- Jeszcze nie wiem
kiedy, ale przyjadę i wtedy będziesz mnie miała dosyć.
- Lepiej opowiadaj
co u ciebie słychać – powiedziałam roześmiana.
Właśnie otworzyła
usta w chwili, w której drzwi od pokoju się otworzyły i ujrzałam Zayna.
- Hej, Sophie.
Nudziło mi się trochę i pomyślałem, że moglibyśmy ponudzić się razem. – Uśmiechnął
się tak pięknie, jak tylko on potrafił.
- Czy to był Zayn? – usłyszałam głos Wiki.
–Jeśli wygląda tak niesamowicie, jakie jest brzmienie jego głosu, to chciałabym
go poznać.
Gdy tylko chłopak
spostrzegł, że rozmawiam przez Skype’a, powiedział z zawiedzioną miną:
- Nie wiedziałem, że przeszkadzam. Chyba będę
musiał ponudzić się sam.
- Nie, Zayn! Chodź
tutaj – uśmiechnęłam się i poklepałam miejsce obok siebie na łóżku.
Chłopak szybko
pokonał dzielącą nas odległość i usadowił się wygodnie.
- Zayn, to jest Wiktoria. Najukochańsza i
najzabawniejsza kuzynka na świecie. Wiki, to mój chłopak – uśmiechnęłam się. „Mój
chłopak” – wciąż nie mogłam uwierzyć.
- Miałaś na myśli najlepszy
chłopak na świecie – poprawił mnie Zayn.
Oboje się ze sobą
przywitali i zaczęliśmy rozmawiać. Wiktoria opowiedziała chłopakowi kilka
historyjek z czasów dzieciństwa. Oczywiście nie obyło się bez śmiechu oraz
tego, że Zayn musiał skomentować każdą opowieść. Gdy się spierali o to czy
najlepszą bajką był „Tarzan” czy „Kopciuszek”, nie mogłam powstrzymać łez.
Przez godzinę rozmawiania, chyba śmiałam się więcej niż w całym swoim życiu.
Nikt nie wspominał, o tym w jaki sposób Zayn stał się moim chłopakiem za co
byłam bardzo wdzięczna, ponieważ nie chciałam psuć nikomu dobrego humoru.
Rozłączyliśmy się z dziewczyną, obiecując, że niedługo znów do niej zadzwonimy.
- To była
najzabawniejsza rozmowa przez Skype’a jaką kiedykolwiek odbyłem. – Uśmiechnął
się Zayn i pocałował mnie w skroń.
- Tak. Wiki jest
niesamowita.
Mulat spojrzał na
zegarek, mówiąc:
- Musimy się
zbierać.
- Zbierać gdzie? –
zdziwiłam się.
- Chyba nie myślałaś,
że będziemy w domu? Wychodzimy na miasto! – swoim entuzjazmem mógłby obdzielić
dziesięciu ponuraków i jeszcze by zostało.
- Okej, kiedy wychodzimy?
- Teraz.
- Chciałam się
przebrać.
- Przestań.
Wyglądasz cudownie. To jak, idziemy?
Te słowa sprawiły, że
uśmiechnęłam się szeroko. Pocałowałam go w policzek i wyszliśmy z pokoju,
splatając nasze dłonie razem. Na dole brakowało tylko Dylan i Jane, a pozostali
siedzieli na kanapie, rozmawiając z dziadkami Nialla.
- I jak wam się
tutaj podoba? – zagadnęła starsza kobieta.
- Jest wspaniale! –
wykrzyknął Louis.
- Z chęcią wróciłbym
tu jeszcze, ale na razie nie myślę nawet o wyjeździe – uśmiechnął się Liam.
- Stary, wszyscy tu
wrócimy! – powiedział Harry.
Przechyliłam się
trochę i przybiłam piątkę chłopakowi.
- Przyjeżdżajcie kiedy chcecie - powiedziała
babcia Nialla.
- Więc gdzie macie
zamiar iść? – zaciekawił się pan Nolan.
- Może Mullingar
Greyhound Stadium, pizzeria, kino… Zobaczymy, jeszcze nie wiem. Latem
mielibyśmy większy wybór.
- Co to Mullingar
Greyhound Stadium? – zapytałam.
- Wyścigi psów,
dziecko. Kiedy Niall był mały, nie przepuścił żadnego. Raz nawet chciał
startować, nie wiem jakim cudem udało mi się go odwieść od tego pomysłu –
uśmiechnął się starszy pan, a my wszyscy się roześmialiśmy.
W tym momencie w
pomieszczeniu zjawiły się Jane i Dylan. Ubraliśmy się w ciepłe kurtki i
wyszliśmy na zewnątrz. Pierwsze miejsce, do którego poszliśmy były to
oczywiście wyścigi psów. Świetnie bawiliśmy się wszyscy, ale największy ubaw
miał Niall. Wygrał ten pies, któremu chłopak kibicował od początku. Potem
uśmiechał się i mówił, że wiedział, że tak się stanie, ponieważ jest ekspertem
w tej dziedzinie. Potem zdecydowaliśmy, że pójdziemy do kina.
- To co chcecie oglądać? – zapytał się Liam.
- Może ten najnowszy
horror? – Dylan pokazała palcem na plakat. – Słyszałam, że jest mega straszny.
- Zawsze kiedy
idziemy do kina, wybieramy horrory. Obejrzyjmy coś innego – zaprotestował
Harry.
- Horrory są
najlepsze – oburzył się Zayn.
- To może „Gwiazd
naszych wina”? – zaproponowała Dylan.
- Wszyscy jesteśmy w
świetnym humorze, a ty chcesz to wszystko popsuć, oglądając dramat? – Louis
udał oburzenie.
- To może komedia
romantyczna? – tym razem to Jane zabrała głos.
- Prawdziwi
mężczyźni nie oglądają takich filmów – powiedział Zayn, a ja w tym momencie
wybuchłam śmiechem przypominając sobie dzień, w którym razem oglądaliśmy
„Pretty Woman”. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, a Mulat mocniej ścisnął
moją dłoń, zapewne myśląc o tym samym co ja.
- Co cię tak śmieszy
Soph? – uśmiechnął się Niall. Chciałabym im powiedzieć o tym, żebyśmy pośmiali
się razem, ale obiecałam Zaynowi, że to zostanie między nami.
- To nic takiego… A
może obejrzymy „Strażników Galaktyki”?
Przyjaciołom
spodobał się mój pomysł. Najpierw poszliśmy kupić popcorn i coś do picia, a
potem bilety. W kinie zajęłam miejsce między Niallem, a Zaynem. Gdy na sali
zgasło światło, przypomniała mi się randka z Tonym. Pamiętam, jak trzymał mnie
za rękę w czasie filmu, a ja marzyłam, aby to była dłoń Zayna. Nawet nie mogłam
się skupić na filmie. Teraz to wszystko nie było tylko marzeniami, lecz prawdą.
Mulat oparł swoje ramię o mój fotel i przysunął się do mnie tyle, ile pozwalały
na to nasze miejsca, od czasy do czasu całując mnie w policzek, czoło, bądź
nos. Przez prawie cały film śmiałam się. Zauważyłam, że od pewnego czasu dość
często to robię. A to wszystko dzięki mojemu chłopakowi i przyjaciołom.
***
Po skończonym filmie
udaliśmy się do „najlepszej pizzerii w Irlandii” jak to ujął Niall. Po drodze
rozmawialiśmy o tym, że nie mogliśmy wybrać lepszego filmu niż „Strażnicy
Galaktyki”. Blondyn miał rację, pizza była niesamowita. Najlepsza jaką jadłam.
- Nie chce iść jeszcze
do domu. – zasmucił się Louis.
- To bardzo dobrze,
Lou. Jeszcze nie wracamy – oznajmił Niall.
- Gdzie idziemy? –
zapytała się Jane.
- Niespodzianka –
blondyn uśmiechnął się tajemniczo. Jakieś piętnaście minut później chłopak
gwałtownie się zatrzymał i oznajmił, że jesteśmy na miejscu.
- Niall czy my
właśnie idziemy do klubu Jazzowego… - zaczęła Dylan.
- … I my nie jesteśmy odpowiednio ubrane, bo
ty nam nic nie powiedziałeś?! – dokończyła Jane.
- Zgadza się. –
uśmiechnął się blondyn. – Wyglądacie pięknie, a teraz wejdźmy do środka.
W środku było
ciemno, a muzyka otaczała nas z każdej strony. Leciały jakieś stare przeboje
jazzowe, a nogi same się ruszały, mimo że nigdy nie tańczyłam do takiej muzyki.
Miejsce było niesamowite. Weszliśmy w głąb i usiedliśmy na kanapie, żeby się
trochę ogrzać i zdjąć płaszcze. Chwilę później ujrzałam przed sobą dłoń Zayna,
podniosłam wzrok i spotkałam jego czekoladowe tęczówki. Uśmiechnął się,
pytając:
- Zatańczymy,
Sophie?
Odwzajemniłam
uśmiech i kiwnęłam głową. Inni poszli w nasze ślady. Harry wziął do tańca
Dylan, Louis Jane, a Liam Nialla, co było dość śmieszne. Jednak całą swoją
uwagę skupiłam na moim partnerze. Zayn ujął moje ręce w swoje i zaczęliśmy
poruszać się w rytm muzyki. Tańczył, jakby był do tego urodzony. Każdy krok,
chociaż spontaniczny, wydawał się precyzyjnie przemyślany. To była czysta
improwizacja. Kręciliśmy się wokół własnej osi, nawet na chwile nie odrywając
rąk. Żałowałam, że w tej chwili nie miałam na sobie sukienki. Potem tańczyłam
ze wszystkimi po kolei. Chociaż każdy taniec podobał mi się i każdy był inny,
to żaden nie dorównywał temu pierwszemu. W klubie siedzieliśmy około trzech
godzin, a potem wszyscy wyszliśmy zmęczeni, kierując się w stronę domu państwa Nolanów.
W końcu mamy dla was rozdział.
Wybaczcie, że znowu musieliście dosyć długo czekać. Mamy nadzieję, że to co
napisałyśmy się wam spodoba. Następny rozdział będzie zdecydowanie szybciej, bo
planujemy skończyć tę historię przed rozpoczęciem szkoły. Liczymy na
komentarze, których ilość niestety ostatnio zmalała.
Buziaki, Aga & Monia ♥
Jejciu swietny czekam na next:)
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na next :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Szkoda, że niedługo koniec.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Czekam na nexta Dominika :*
OdpowiedzUsuńsuper :3 może zajrzysz do mnie i zostawisz koma ?
OdpowiedzUsuńSuper czekam na nexta <3 Zośka tańczyła ze wszystkimi? Dylan też ? ^^
OdpowiedzUsuńMeega *.* czekam nn ! ;)
OdpowiedzUsuńEj a zamierzacie wziac sie za pisanie nastepnego bloga po tym ????
fajnie, że padło to pytanie. kiedy już zakończymy When My World Is Falling Apart oczywiście zajmiemy się drugim blogiem, o którym na razie jeszcze nic nie będziemy pisać. w każdym razie następna historia jest już opracowana, mamy gotowy szablon i nawet zwiastun, więc pozostaje tylko czekać. mamy nadzieję, że się cieszycie ♥
Usuńaaa wielbie <3 przeczytałam wszystko bez przerwy <3 KOCHAM <3
OdpowiedzUsuńCudowne <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;3
http://still-the-one-ff.blogspot.com/
Co Zaynowi chodziło po głowie, co? "Zobaczysz w nocy." - że co? ;D
OdpowiedzUsuńCzyli mam rozumieć, że Sophie i Malik odłączają się od reszty i spędzają dalszą część wieczoru tylko we dwójkę? :)
Pozdrawiam!
kiedy następny?
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze wspaniały! ♥
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczkekac kolejnego :)
Szkoda, że ta historia się już nie długo kończy ;cc
Do następnego ♥
Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
http://come-back-to-me-eff.blogspot.com/
Mam nadzieję, że wpadniecie i również skomentujecie ♥
Pozdrawiam xx
Zostałyście nominowane do Liebster Award.
OdpowiedzUsuńGratuluję! ♥
Więcej informacji u mnie na blogu! ♥♥
http://come-back-to-me-eff.blogspot.com/p/libster-award.html
Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńNiestety dopiero teraz doszłam do twojego bloga i bardzo mi przykro. Mam duuże zaległości ;)
Hm.. Zayn co ty kombinujesz?
http://violletta-fanfiction.blogspot.com/ zapraszam
Świetny rozdział. Dylan troszeczkę mnie irytuje swoim zachowaniem, ale mam nadzieję, że dziewczyny szybko się pogodzą! Zayn'owi i Sophie życzę żeby byli razem! Muszą być. Chociaż pewnie, jak to bywa, coś się popsuje... Ale mam nadzieję, że nie. Ten wyjazd do Irlandii powinien być ich wspaniałym wspomnieniem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
no-rain-norainbow.blogspot.com