środa, 23 lipca 2014

Rozdział XV


Muzyka


Siedziałam z tyłu harleya Zayna i ciasno oplatałam jego talię ramionami, gdy kierowaliśmy się w stronę mojego domu. Z nim traciłam poczucie czasu. Jazda, która jak mi się wydawało, trwała kilka minut, z pewnością była dłuższa. Zsiadłam z pojazdu i zdjęłam kask. 
- Dziękuje, Zayn. To był wspaniały wieczór. – pocałowałam go w policzek. 
- Tak, świetnie się dziś bawiłem – przyznał . –Powinniśmy powtarzać to częściej. 
Na te słowa poczułam motylki w brzuchu, a moje policzki nieco się zaróżowiły. 
- Może mógłbym cię jutro zawieść do szkoły? – zapytał. 
- Pewnie – ucieszyłam się – A mógłbyś wziąć jeepa? 
- A co, chcesz prowadzić? – uśmiechnął się szelmowsko. 
- Nie umiem… - zmieszałam się. 
- W takim razie przygotuj się na naukę jazdy jutro po szkole. – Przytulił mnie, a moje ciało od razu oblała fala ciepła. – Chciałbym spędzić z tobą więcej czasu, ale obiecałem, że odstawię cię do domu o przyzwoitej porze. 
Po tych słowach ujął moją twarz w swoje dłonie, a ja nie mogąc dłużej wytrzymać przycisnęłam wargi do jego ust. Pocałunek był delikatny i niespieszny, ale bardzo czuły. Nigdy nie będę miała tego dość. Oparłam swoje czoło o jego.
 - Dobranoc, Sophie – powiedział tuż przy moich ustach. 
- Do zobaczenia jutro, mój nauczycielu jazdy samochodem. 
***
Zanim się obejrzałam, nadeszła już pora lunchu. Udałam się do stołówki i kupiłam dzisiejsze danie dnia, czyli makaron z sosem serowym, a potem poszłam do naszego stolika, przy którym siedzieli już wszyscy, oprócz Zayna i Jane.
- Cześć wam – przywitałam się.
- Hej Soph! – odpowiedzieli mi wszyscy, z wyjątkiem Dylan.
Zajęłam wolne miejsce między Liamem, a Louisem i zaczęliśmy rozmawiać o tym, jak nauczyciel zabrał telefon Harry’emu na matematyce, ponieważ ten grał we Flappy Bird pod ławką. Cała sytuacja była dość zabawna, ponieważ ostatnie minuty lekcji Harry spędził na tłumaczeniu zasad tej gry nauczycielowi i przekonywaniu go, że to najlepsza rzecz na świecie. Po chwili dołączyła do nas Jane, kładąc na stolik niebieski plakat wielkości A4.
- Wiedzieliście, że już za trzy tygodnie ma być bal?
- Co? – zainteresowałam się.
- Sama się zdziwiłam, że tak szybko! Już zaczęłam się zastanawiać nad wyborem sukienki, no i ciekawe…
- Jane, co to za bal? – przerwałam jej.
- Bal zimowy. Najlepsza impreza w roku. – wytłumaczył mi Liam.
- Już nie mogę się doczekać – Jane uśmiechnęła się od ucha do ucha.
Właśnie w tym momencie przy naszym stoliku pojawił się Zayn. Rzucił wszystkim krótkie ‘cześć’ po czym spojrzał na plakat i uśmiechnął się. Wziął wolne krzesło i wcisnął się pomiędzy mnie a Liama, chwilę potem pocałował mnie w policzek i splótł nasze palce pod stołem. W tym momencie wolałam nie patrzeć na Dylan. Przez cały czas ignorowała moją osobę, ale czułam, że ten brak złośliwości nie potrwa długo.
- Macie jakieś plany na ferie?- zainteresował się Niall.
- Całe dwa tygodnie leniuchowania – uśmiechnął się Loius.
- Ja jadę do dziadków do Irlandii i byłoby super, gdybyśmy pojechali razem.
- My wszyscy? – zapytała Dylan.
Gdy Niall kiwnął głową, rudowłosa kontynuowała:
- Twoi dziadkowie nie mają nic przeciwko? Bo wiesz, trochę nas dużo.
- Już z nimi rozmawiałem. Cieszą się, że przyjeżdżam razem z wami. To co? Gotowi na najlepsze ferie w życiu?
- Pewnie! – zgodziliśmy się wszyscy.
***
 - Gotowa na naukę jazdy? – Zayn puścił mi oko.
 - Oczywiście – wykrzyknęłam entuzjastycznie, siadając za kierownicą jeepa. Usadowiłam się wygodnie, zapięłam pasy i wsadziłam kluczyk do stacyjki. Zayn uśmiechnął się, mówiąc:
- W ogóle prowadziłaś kiedyś samochód?
 - Dwa razy u wujka na wsi, ale kierownica była po innej stronie – odpowiedziałam i próbowałam sobie przypomnieć dalsze instrukcje wujka odnośnie tego, jak mam odpalić samochód.
- Po kursie z najlepszym kierowcą w Londynie, czyli ze mną, bez problemu zdasz test na prawo jazdy.
Myślałam, że będę nieco zestresowana prowadzeniem samochodu po tych wszystkich wydarzeniach związanych z mamą, ale dzięki mojemu chłopakowi nie odczuwałam zdenerwowania.
- Więc co teraz, mistrzu?
- Wciskając sprzęgło, przekręć kluczyk do końca… O właśnie tak.
W tym momencie silnik zaczął pracować, a ja instynktownie włączyłam światła. - Dobra zwolnij ręczny hamulec. Potem wrzuć pierwszy bieg, trzymając sprzęgło. Jak na razie idzie ci całkiem dobrze – pochwalił mnie. – A teraz schowaj język.
- Co? – zdziwiłam się. 
- Zawsze gdy jesteś skupiona, masz wystawiony język. To zabawne.
Nie mogąc wytrzymać, zaczęłam się śmiać, mówiąc:
- Nie rozpraszaj mnie.
- Dobrze, już nie będę. – uśmiechnął się zadziornie chłopak. – Stopniowo puszczaj sprzęgło, lekko dodając gazu. Okej… Wciśnij sprzęgło do końca i zmień bieg na drugi.
Chyba nigdy tego nie zapamiętam, pomyślałam.
- Zwolnij sprzęgło i naciśnij pedał gazu, żeby się rozpędzić. – powiedział, a ja stosowałam się do jego poleceń. Niestety wystartowałam za szybko.
 - Spokojnie, nie występujemy w „Szybkich i wściekłych”.
***
Piątkowy wieczór spędziłam, pakując się na podróż do Irlandii. Wzięłam same najcieplejsze ubrania, kosmetyczkę oraz mój szkicownik, zastanawiając się, czy przypadkiem czegoś nie zapomniałam. To była moja pierwsza podróż do Irlandii, wiec bardzo się cieszyłam. Na dodatek jechałam tam z moimi przyjaciółmi i chłopakiem, nie mogło być lepiej. Obawiałam się tylko tego jak będzie się zachowywać Dylan, ale pomyślałam, że nie będę się tym zamęczać, ponieważ to miały być „najlepsze ferie w życiu”, jak je nazwał Niall, i nie chciałam niszczyć tego tuż przed wyjazdem. Następnego dnia wstałam dość wcześnie, ale moje łóżko było takie ciepłe i wygodne, że postanowiłam poleżeć jeszcze pięć minut, które zamieniły się w pół godziny, czego efektem było szybkie przygotowywanie się do wyjazdu. Po skończonej porannej toalecie i ubieraniu się, zeszłam na dół zjeść śniadanie. Przy stole siedział już mój ojciec i Sara. Gdy kobieta wstawała, zauważyłam jej zaokrąglony brzuch, wiec szybko odwróciłam wzrok.
- Cześć Sophie, właśnie miałam po ciebie iść. Zjedz śniadanie, twój samolot odlatuje niedługo – powiedziała kobieta, ponownie siadając na krzesło.
 - Właściwie to za godzinę – odpowiedziałam.
- W takim razie musimy już wyjeżdżać – powiedział tata – Ale najpierw zjedz coś.
- Wezmę kanapkę na drogę.
Tata zaniósł moją walizkę o bagażnika, gdy ja się ubierałam, a Sara stała w przedpokoju, mówiąc o tym, że Irlandia to piękny kraj i z pewnością będzie mi się podobać. Na koniec mnie uściskała:
- Wracaj szybko. Będę za tobą tęsknić, Sophie.
Nic nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu. Podróż minęła w ciszy, a w tle słychać było muzykę wydobywającą się z radia. Pamiętam, gdy pierwszy raz wsiadłam do tego auta. Wszystko było nowe i obce. Teraz zrozumiałam, że czułam się coraz bardziej komfortowo. Kiedy dojechaliśmy na lotnisko, wszyscy moi przyjaciele już tam byli. Wysiadłam z samochodu, a tata wyciągnął moje bagaże. Po chwili zamknął przestrzeń między nami, obejmując mnie ramionami. Na początku stałam i nie wiedziałam, co zrobić, ale po chwili po prostu przytuliłam się do niego i znowu poczułam się jak kiedyś. Zdałam sobie sprawę, że potrzebowałam tego.
- Baw się dobrze, Zosiu. I jeśli chciałabyś do nas zadzwonić, to nawet się nie wahaj. Niezależnie od godziny.
- Do zobaczenia za tydzień – uśmiechnęłam się.
Przywitałam się ze wszystkimi i po kilku minutach siedzieliśmy już na naszych miejscach, śmiejąc się i żartując. Ja siedziałam obok Zayna a z drugiej strony mogłam podziwiać widoki. Na lotniku czekał na nas dziadek Nialla. Blondyn od razu go przytulił. Widać było, że starszy pan cieszy się z przyjazdu wnuka. Potem wszyscy się przedstawiliśmy i dziękowaliśmy, za to, że mogliśmy tu przyjechać.
- Nie ma jeszcze za co dziękować. Bardzo się cieszymy, że tu jesteście, dzieci! – powiedział pogodnie pan Nolan z irlandzkim akcentem. Wsiedliśmy do białego busa i pojechaliśmy w stronę domu dziadków Nialla. Po drodze starszy pan opowiadał nam różne ciekawe historie i dowcipy, aż płakaliśmy ze śmiechu. W końcu pan Nolan zaparkował przed dużym, pięknym domem zrobionym z czerwonej cegły, którego dach był przykryty śniegiem. Na ganku stała starsza pani – z pewnością babcia Nialla. Wzięliśmy swoje bagaże i pokierowaliśmy się w jej stronę. Kobieta od razu przytuliła swojego wnuka, jak wcześniej zrobił to jej mąż.
- Witaj, Niall! Jak ty urosłeś! Co słychać u Bobby’ego i Maury?
- Wszystko po staremu, babciu – uśmiechnął się blondyn.
Przedstawiliśmy się babci Nialla, a ona z uśmiechem powiedziała:
- Chodźmy do środka. Na dworze jest bardzo zimno, a wy na pewno jesteście zmęczeni po podróży.
- Nie, wręcz przeciwnie, babciu. Za chwilę idziemy poznawać uroki zimy w Irlandii.
Starsza pani roześmiała się, a my weszliśmy do domu.

- Dobra ludzie, ubierzcie się ciepło i wychodzimy na zewnątrz! – zawołał z uśmiechem Niall.
- Czyżbyś planował jakąś zimną wojnę Horan? – zapytał Louis.
- Zobaczysz.
Wszyscy pobiegli na górę, do pokoi, które wskazała nam babcia Nialla. Westchnęłam przeciągle. Trzy dni w jednym pokoju z Dylan – wątpię, że uda mi się przeżyć. W najlepszym wypadku zabije mnie we śnie. Przerwałam te niezbyt przyjemne rozmyślania i ruszyłam w stronę schodów. Otworzyłam drzwi do sypialni dziewcząt, gdzie Dylan i Jane już się przebierały.
- Pospiesz się, Sophie. Chcemy zaraz wychodzić - oznajmiła Jane.
- Daj spokój, to czego my chcemy dla niej nie ma większego znaczenia. Przecież to wiesz – warknęła rudowłosa.
Nie miałam zamiaru znów się z nią kłócić. Wciąż dręczyły mnie wyrzuty sumienia z powodu tego, jak się zachowałam. Wiedziałam, że muszę zrobić coś, żeby mi wybaczyła… kiedyś. Wyjęłam z walizki ciepły sweter i parę grubych rękawiczek. Starając się nie zwracać uwagi na świdrujące spojrzenie Dylan, naciągnęłam na siebie ubrania.
- Naprawdę nie rozumiem, co on w tobie widzi. Nie ma w tobie absolutnie nic szczególnego. – Dylan z wdziękiem opadła na fotel. – Może jest z tobą z litości. Pewnie zrobiło mu się ciebie szkoda. To dobra taktyka na podryw, co Sophie?
Mało brakowało, a bym się na nią rzuciła. Na szczęście udało mi się opanować. Zacisnęłam zęby i zaczęłam szukać w torbie mojego wełnianego szalika. Liczyłam, że jeśli nie będę odpowiadać na jej złośliwości, to da sobie spokój. Bardzo się jednak pomyliłam.
- To naprawdę działa? „Och, jaka ja jestem biedna i nieszczęśliwa. Straciłam mamusię, tak mi smutno. Proszę, niech mnie ktoś pocieszy”. Hm… być może powinnam tego spróbować . – Roześmiała się z okrucieństwem.
To było dla mnie po prostu zbyt wiele. Łzy zamazały mi wzrok, więc wybiegłam z pokoju, wpadając na coś twardego. Kiedy odzyskałam ostrość widzenia, okazało się, że to Harry.
- Hej, co się stało? – Spojrzał mi w oczy z troską.
- Nic takiego, już jest okay. – Otarłam łzy nasadą dłoni.
- Właśnie widzę. – Zmrużył oczy, dając mi do zrozumienia, że nie wierzy. – Jesteśmy przyjaciółmi, możesz chyba ze mną rozmawiać o swoich problemach. No, chyba, że teraz tylko Zaynowi na to pozwalasz. – Założył ręce na piersi.
- Oczywiście, że nie. – Podeszłam do kanapy pod oknem i na niej przysiadłam. Harry zrobił to samo.
- No to słucham. O co chodzi? – zapytał łagodnie.
Wahałam się tylko przez chwilę, a potem słowa same ze mnie wypłynęły:
- Chodzi o Dylan, to chyba oczywiste. Mam okropne wyrzuty sumienia, przez to, co zrobiłam. Bardzo chcę, żeby przestała mnie nienawidzić, żeby znów patrzyła na mnie, jak na człowieka z którym się zaprzyjaźniła, a nie jak na wredną małpę, która ukradła jej chłopaka. Wiem, że ona ma prawo się tak zachowywać, bo sobie na to zasłużyłam, jestem tą wredną małpą, ale ona po prostu… - znów zaczęłam płakać.
- Co, Sophie? – Harry pogładził mnie po ramieniu.
- Za każdym razem jest okrutniejsza. Jej ciosy są coraz bardziej bolesne. Ciągle przypomina mi o mamie, a ja nie mogę wtedy nawet się jej odpłacić, bo zwyczajnie zaczynam płakać – wyszeptałam.
Brunet westchnął głęboko.                                          
- Strasznie mi przykro, Sophie, że musisz przez to przechodzić. Jasne, Dylan czuje się zdradzona, skrzywdziliście ją. Zawsze była osobą, która nigdy nie odpuszcza, zemsta to można rzec jej drugie imię. Tylko jedno mnie dziwi. Ona nigdy nie upadła tak nisko, żeby jej cięte uwagi, dotyczyły czegoś tak poważnego. To musiało naprawdę mocno ją zaboleć.
- Myślisz, że powinnam dać sobie spokój z Zaynem? – zapytałam z trudem.
- Nie mogę się w to wtrącać. To musi być twoja decyzja. Powiem ci tylko jedno: uważam, że miłość to coś, o co należy walczyć. Pójdę porozmawiać z Dylan, może uda mi się do niej dotrzeć – uśmiechnął się i odszedł.
Kilka minut później wszyscy stali opatuleni od stóp do głów przed domem. Niall oznajmił, że idziemy w stronę wzgórza, a reszta to tajemnica. Ruszyliśmy więc raźnym krokiem, to żartując, to rozmawiając. Zayn złapał mnie za rękę i odciągnął na bok.
- Jeśli nie chcesz spać z Dylan w jednym pokoju, to możesz przyjść do mnie. Harry zgodził się z tobą zamienić.
Uśmiechnęłam się do Zayna z wdzięcznością.
- To bardzo urocze z twojej strony, ale chyba nie skorzystam. Muszę tam zostać, dla zasady.
- Obiecaj mi chociaż, że przyjdziesz w razie sytuacji awaryjnej. – Jego mina mówiła, że mam się zgodzić i koniec.
- Okay. – Cmoknęłam go w policzek.
W drodze na szczyt, zaczęłam się zastanawiać nad tym, co powiedział mi Harry. Bardzo chciałam być z Zaynem, o czym chyba świadczył sposób, w jaki go zdobyłam, ale wciąż nie mogłam pozbyć się wyrzutów sumienia. Było mi przykro, że skrzywdziłam Dylan. Zauważyłam, że na każdym kroku, staram się wymyślić jakiś sposób, by jej to zrekompensować. Kiedy już prawie byliśmy na szczycie, zrozumiałam, że to nie są tylko wyrzuty sumienia. Ja po prostu chciałam odzyskać moją przyjaciółkę, której nic mi nie zastąpi w stu procentach. Gdy jeszcze nie byłam z Zaynem, czegoś mi brakowało, ale teraz, to uczucie wcale nie zniknęło. Zacisnęłam zęby i dołączyłam do grupy.
- No to co dla nas przygotowałeś, Niall? – zapytała z zaciekawieniem Jane.
- Bitwę na śnieżki! – krzyknął blondyn i rzucił białą kulą w Zayna.
- Idiota! – rzucił Malik ze śmiechem, odwdzięczając się przyjacielowi.
Nie minęło pięć minut, a wszyscy byli calusieńcy w śniegu. Louis właśnie sypał Jane biały puch za kołnierz. Dziewczyna pisnęła i rzuciła się na niego. Przewróciła go na ziemię, niemal zakopując w śnieżnej zaspie. Kawałek dalej Harry i Dylan usiłowali trafić sobie mokrymi kulkami w głowę. Pierwszemu udało się chłopakowi, więc rudowłosa udawała obrażoną. Jednak gdy tylko Harry do niej podszedł, napadła na niego niczym tornado. Po chwili oboje wytrzepywali sobie śnieg z włosów, nie mogąc przestać się śmiać. Muszę stwierdzić, że dobrze było znów widzieć taką Dylan. Osoba, z którą się zaprzyjaźniłam, właśnie tak się zachowywała. Dziewczyna chyba wyczuła, że na nią patrzę, więc szybko ulepiła wielką białą kulę i cisnęła ją we mnie. Dostałam w ramię, które trochę mnie zabolało.
- Auć. – Posłałam jej mordercze spojrzenie.
Dylan uśmiechnęła się do mnie z miną niewiniątka.
- Coś się stało? – zapytała słodziutkim głosem.
- Nic – odparłam przez zaciśnięte zęby.
- Świetnie. – Wstała i sypnęła mi śniegiem w twarz.
Przesadziła. Rzuciłam się na nią, usiłując zwalić ją z nóg. Okazało się to nie lada wyzwaniem, ale w końcu obie runęłyśmy na ziemię. Nabrałam w ręce garść śniegu i wpakowałam jej go za kołnierz. Dylan wrzasnęła, machając wściekle rękami. Złapała mnie za włosy i pociągnęła boleśnie. Kiedy jęknęłam, uderzyła mnie pięścią w skroń. Moją czaszkę przeniknął ostry ból.
- Dosyć tego! – krzyknął Zayn i wraz z Harry’m rozdzielili mnie i Dylan.
Malik złapał mnie za rękę i pomógł wstać.
- Jesteś cała? – szepnął mi do ucha.
- Taa. – Rozmasowałam sobie skroń.
- Oszalałaś? Dlaczego to zrobiłaś? – zapytał ostro.
- Sprowokowała mnie. Sam widziałeś – warknęłam.
- To jeszcze nie powód do tego, żeby wszczynać bójkę, Sophie!
Popatrzyłam na niego ze złością.
- Po czyjej jesteś stronie?
- O czym ty mówisz? Chciałaś właśnie kogoś pobić. Pobić dziewczynę, która na to nie zasłużyła. Co się z tobą dzieje do cholery?!
- Pieprz się, Zayn. Przecież ty i tak zawsze wiesz wszystko lepiej.
Odrzuciłam włosy do tyłu, a potem pobiegłam w dół zbocza. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Brawo Dylan, wygrałaś. Tępe pulsowanie w skroni tylko mi o tym przypominało. Dotarłam do domu dziadków Nialla i niechcący trzasnęłam drzwiami. Na szczęście państwo Nolan mnie nie usłyszeli. Weszłam do łazienki i zdjęłam mokre rzeczy. Wzięłam szybki prysznic, myśląc o tym, co się stało. Ciekawe czy Dylan też pokłóciła się z Zaynem po kilku dniach związku. Pewnie nie, pomyślałam z goryczą. Westchnęłam głośno. Nie miałam zamiaru już dzisiaj płakać. Wyszłam z kabiny, a następnie włożyłam szlafrok. Uchyliłam drzwi do sypialni dziewcząt. Na szczęście była pusta. Wyciągnęłam z torby dresy i białą podkoszulkę. Wymarzone ferie, akurat. Wiedziałam, że to się źle skończy, ze względu na Dylan, ale zachowanie Zayna… Cóż, może za bardzo mi odbiło na jego punkcie i nie dostrzegałam jego wad. Do pokoju wpadła Jane.
- Tu jesteś, Sophie! Wszędzie cię szukaliśmy.
- Nie bój się, Jane. Nie zamierzam popełnić samobójstwa – uśmiechnęłam się słabo.
Na twarzy dziewczyny pojawił się grymas.
- Może dajcie już spokój z Dylan, co? – Przechyliła lekko głowę.
- Uwierz mi, niczego bardziej nie pragnę. – Wyminęłam ją w drzwiach i zeszłam na dół.
Dziadek Nialla właśnie rozpalał w kominku. Na mój widok cały się rozpromienił.
- Już wróciliście? To wspaniale, zaraz sobie w coś zagramy.
- Ja chyba podziękuję.
- A to dlaczego? Źle się czujesz, dziecko?
- Nie, po prostu… Wie pan… Pamięta pan czasy młodości? – zapytałam, chcąc przestać się jąkać.
- Oczywiście. Spędziłem w liceum najlepsze lata mojego życia. No i poznałem Margaret.
- Naprawdę? To niesamowite.
- Też tak uważam. Powiedz tylko, Sophie, dlaczego o to zapytałaś?
Poczułam, że rumieńce wypełzają mi na policzki.
- Bo… Ja mam właśnie taki nastoletni problem.
- Chcesz mi się wyżalić? Może ci pomogę? – uśmiechnął się łagodnie, dzięki czemu nie wyglądał tak staro.
- Raczej nie, ale dziękuję za propozycję. Myślę, że wieczorem zostanę po prostu na górze.
- Jak wolisz, kwiatuszku.
Kwiatuszku… Dlaczego jedno słowo musi nieść tyle wspomnień?
- Mogę ci chociaż zrobić kakao?
- Jasne, będzie mi miło.
Pan Nolan poszedł do kuchni, a ja zaczęłam się wpatrywać w płomienie tańczące w kominku.
- Co robisz? – zapytałam mamę.
- Sernik. Chcesz mi pomóc?
- Pewnie. Co mam robić? – Włożyłam fartuch, uśmiechając się do niej.
- Podaj mi mąkę, Kwiatuszku – powiedziała i pacnęła mnie w nos.
- Twoje kakao.
Dziadek Nialla wręczył mi parujący kubek, skutecznie przerywając moje rozmyślenia. Usłyszałam czyjś śmiech na górze, więc szybko wstałam.
- To ja już pójdę. Dobranoc panu.
- Dobranoc, Sophie.
Wbiegłam szybko po schodach, ciesząc się, że nikogo nie spotkałam. Chciałam ukryć się w łazience i poczekać, aż wszyscy zejdą do salonu. Szarpnęłam za klamkę, ale nie ustąpiła. Sekundę później drzwi się otworzyły. Niech to szlag!
- Sophie – powiedział, jakby widział mnie pierwszy raz od miesięcy.
- Muszę do toalety – oznajmiłam spokojnie.
- Chcę z tobą porozmawiać.
- Przesuń się. – Uderzyłam go pięścią w brzuch, ale nawet się nie poruszył.
Zaplotłam ręce na piersi, usiłując patrzeć na niego możliwie neutralnie.
- Przepraszam – powiedział, a mnie od razu zrobiło się ciepło na sercu.
Wciąż jednak posyłałam mu gniewne spojrzenia.
- Harry wytłumaczył mi, jaka była sytuacja. Jestem kompletnym idiotą.
No no, trochę skruchy na pewno mu nie zaszkodzi.
- Dlaczego nie przyszłaś z tym do mnie?
- Sama nie wiem. Nie jesteś moim jedynym przyjacielem, prawda?
Pokiwał twierdząco głową, a potem mnie pocałował. W moim żołądku jak zawsze rozszalało się tysiąc motyli i przyciągnęłam go mocniej do siebie.
- Czyli pierwsza kłótnia za nami? – powiedział w moje usta.
- Na to wygląda – odparłam i cmoknęłam go ostatni raz. – Idź na dół, dziadek Nialla nie przeboleje straty dwóch osób w partyjce tego tam…
- „Pana” – dokończył Zayn z uśmiechem.
- Właśnie.
- Okay. Zastanowiłaś się nad moją propozycją?
Popatrzyłam na niego z niezrozumieniem.
- Żeby spać u mnie w pokoju.
- A o to ci chodzi. Raczej nie, ale dzięki.
Chłopak zszedł na dół do reszty, a ja wróciłam do swojego pokoju i wśliznęłam się do łóżka. Leżałam z kołdrą naciągniętą pod brodę, aż w końcu udało mi się zasnąć.
***
Obudziłam się z wrzaskiem kilka godzin później. Serce waliło mi jak młotem, ale nie mogłam sobie przypomnieć, czego dotyczył koszmar. Wiem tylko, że mama kazała mi uciekać. Przeczesałam się rękami po włosach. Jak dobrze, że dziewczyny się nie obudziły. Dylan chybaby mnie zabiła. Odrzuciłam kołdrę na bok i przemknęłam na palcach do pokoju Zayna i Harry’ego. Podeszłam do Mulata. Spał na brzuchu i nie miał na sobie koszulki. Jego długie rzęsy, rzucały cienie na policzki. Wyglądał tak niesamowicie, że nie miałam serca go budzić. Jednak chwilę później jego oczy się otworzyły. Wyglądał na zdziwionego.
- Sophie? Co ty tutaj robisz? – zapytał zaspanym głosem.
- Czy twoja propozycja jest nadal aktualna? – Uniosłam brwi.
- Myślę, że nieładnie byłoby teraz budzić Harry’ego…
Spojrzałam na niego z rozczarowaniem, ale on dokończył zdanie:
- … ale w moim łóżku jest wystarczająco dużo miejsca – uśmiechnął się szelmowsko.
Przewróciłam oczami, ale szybko położyłam się obok niego. Zayn przykrył mnie kołdrą i przyciągnął do siebie. Oparłam głowę o jego twardy, wyrzeźbiony brzuch i od razu poczułam się bezpieczna.
- Co się stało? Chodzi o Dylan? – Cmoknął mnie w czubek głowy.
Pokręciłam głową.
- Miałam koszmar, to nic takiego.
Przytulił mnie mocniej.
- Wszystko już jest w porządku, śpij kochanie.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Pierwszy raz odkąd jesteśmy razem, użył jakiejś pieszczotliwej formy. Otulona ramionami Zayna, zasnęłam w ciągu kilku chwil.





 


Jak tam wasze wakacje? Nam na przykład mijają zdecydowanie zbyt szybko haha :) Przed wami rozdział 15 (znowu bardzo długi, co mamy nadzieję docenicie xD). Stwierdziłyśmy, że zaproponowana przez was jakiś czas temu nazwa naszej głównej pary brzmi super, więc oto jest:  ZOPHIE. Absolutnie oficjalnie, więc możecie śmiało świętować. My chyba wybierzemy się to opić :)) Chcemy wam jeszcze tylko powiedzieć, że do końca opowiadania zostały już tylko 2 rozdziały i epilog, ale póki co, do zobaczenia w szesnastce.
Pozdrawiamy cieplutko, Aga & Monia

20 komentarzy:

  1. Świetny jak zawsze; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale Dylan to szmata!!! Yyh... Podniosła mi ciśnienie -. - głupia suka..
    Jak zwykle niezmiernie mi miło czytać Wasze opowiadanie i nie mogę uwierzyć, że jestem z Wami od początku. Kazdy kolejny rozdział mnie coraz bardziej zaskakuje. Pozytywnie :) świetny pomysł na spędzenie ferii. Ale Niall ma superowych dziadków ^^ końcówka rozdziału strasznie mi się spodobala. Ale co ja gadam? Wszystko mi się spodobało! Do następnego rozdziału!
    Paula
    P.S. Pozdrowienia dla Zophie ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko DWA ROZDZIALY ?! :o
    Jaka szkoda :((
    Mam nadzieje ze zalozycie jakiegos nowego bloga... :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejj! Super rozdział :) Bardzo ciekawy.
    Moim zdaniem Sophie dobrze zrobiła rzucając się na Dylan, może ta zrozumie, że Zosia wcale nie jest taka słaba i trochę przestanie jej dokuczać. :)

    Tak w ogóle to jaja sobie robicie ze mnie?! Jak tylko 2 rozdziały i epilog?????
    nie przeżyję tego nooo :( Błagam nie zabijajcie nikogo (no chyba, że Dylan) i nie rozdzielajcie ZOPHIE:( Inaczej się zaryczę :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda mi Zośki. Kłótnie z Dylan jej nie służą. Dziewczyna potrafi uderzyć w jej czuły punkt i wątpię, by było to miłe doświadczenie..
    Kłótnia z Zayn'em była dość niespodziewana? Nie sądziłam, że chłopak będzie trzymał stronę Dylan, no ale pogodzili się i to jest najważniejsze. :)
    Pozdrawiam! :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę mi się podoba ;) Czekam na nn ;) Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. WSPANIAŁY ! PISZCIE DAALEJ *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do LBA !! :) Świetny blog :) http://fedemila-na-zawsze123.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Strasznie fajny rozdział zostałaś nominowana http://sasu-saku-forever-love.blogspot.com/p/blog-page_31.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny, rozdział. :)
    Nie mogę doczekać się już następnego.
    Miłego dnia, pozdrawiam Pati.x

    OdpowiedzUsuń
  11. Extra! Czekam na next! :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Super rozdział, z niecierpliwością czekam na kolejny dziewczyny. : )
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
  13. cudowny :D:D:D Ale Dylan przesadziła! Już mi jej nie jest szkoda :D Ale Zayn też powinien oberwać za to jak zareagował! :D No ale cóż rozdział świetny :D Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Dylan! Gashh.... Brakuje mi słowa na określenie jej zachowania -,-
    Ale ogólnie rozdział fajny :)
    Czekam na neext! :):):)
    Udanych wakacji!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Meeegaaaa <333333333333 Czeeeeeeekamy na następny :)))

    OdpowiedzUsuń
  16. Dopiero zaczęłam czytać... bombaaaaaaaaa; *

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział wspaniały!♥ Nie mogę się doczekać kolejnego♥
    Jestem wściekała na Dylan! Na Zayna też ale trochę mniej! xx
    Biedna Sophie! ;cc
    Szkoda, że nie długo ta historia się już kończy ;ccc
    Do następnego! ♥
    Pozdrawiam i życzę weny xx

    Zapraszam ♥
    http://forbidden-feelings-love.blogspot.com/#_=_

    OdpowiedzUsuń
  18. Kiedy next ? :DD Nie moge sie dozekać

    OdpowiedzUsuń