Muzyka
- Jak ci się podobały filmy, Louis? - zapytał Harry z rozbawieniem.
- Świetne - odpowiedział brunet ze sztucznym entuzjazmem.
- Stary, krzyczałeś jak małe dziecko i zasłaniałeś oczy na najlepszych scenach - chłopak z burzą loków na głowie nie mógł się opanować i zaczął się głośno śmiać.
- Nieprawda, po prostu oczy mnie piekły…
- Tak sobie tłumacz - przerwał mu Harry.
Razem z Niallem śmialiśmy się z dwójki chłopaków siedzących z przodu. Korzystając z okazji, że wciąż się ze sobą droczyli, przysunęłam się bliżej blondyna:
- Mogę ci zadać pytanie?
- Jasne, śmiało.
- Widziałam jak patrzysz na Evę… Ona ci się podoba, prawda?
Pytanie go zaskoczyło, mimo mroku panującego w samochodzie zauważyłam, że policzki Nialla lekko się zaróżowiły, a nieśmiały uśmiech zagościł na jego ustach.
- No wiesz, jest miła, zabawna i bardzo ładna. Znam ją już dwa lata, ale nigdy nie odważyłem się powiedzieć jej, co czuję.
Nie zdążyłam już nic odpowiedzieć, ponieważ Harry zatrzymał się tuż pod moim domem.
- Do zobaczenia, chłopaki - pożegnałam się i uścisnęłam każdego z nich.
- Dobranoc, Sophie – powiedział blondyn.
- Przylatujesz o 16, prawda? Liam i Jane będą na ciebie czekać na lotnisku, a my będziemy już na miejscu. - oznajmił Louis.
- Tylko niech ci się nie śnią potwory! – dodał Harry.
Uśmiechnęłam się, a po chwili ruszyłam w stronę drzwi.
- Jak tam filmy? - zawołał tata z salonu, gdy ściągałam kurtkę i buty.
- Straszne - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Samolot wylatuje o ósmej, ale wyjedziemy przed siódmą wcześniej, żeby zdążyć z odprawą, dobrze?
- Tak, w porządku.
Po tych słowach udałam się do mojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic, a po chwili nałożyłam moją ulubioną błękitną piżamę. Gdy tylko moja głowa zetknęła się z poduszką, odpłynęłam w krainę snów.
***
Siedziałam na tylnym siedzeniu białego Mercedesa ojca, obserwując krople deszczu spływające po szybie. Po kilkunastu minutach ciszy ojciec zapytał:
- To o której cię odebrać?
- Yyy, dzięki, tato, ale planowałam pojechać ze znajomymi na noc za miasto.
- Na noc?
- Tak, jakiś problem?
- Nie, spokojnie. Znam ich?
- Raczej nie.
- Jak daleko jedziecie?
- Rodzice Zayn'a Malika mają domek pod Londynem.
- Malika? Prowadzę z jego ojcem wspólne interesy.
- To świetnie. Nie będziesz musiał się martwić - powiedziałam, wysiadając z samochodu – Do zobaczenia w niedzielę wieczorem.
Chwyciłam torbę i ruszyłam w stronę samolotu. Po jakimś czasie siedziałam na wyznaczonym miejscu i włożyłam do uszu słuchawki, pogrążając się w zadumie. Po dwóch godzinach ujrzałam pod sobą rodzinne miasto. Samolot wylądował na Okęciu, a ja zaczerpnęłam głęboko powietrza. Zaraz zobaczę rodzinę: ciocię Basię, wujka Sławka i kuzynkę Wiktorię. Nie widziałam ich od pogrzebu mamy, a oni się nie odzywali. Czułam się trochę zdenerwowana, ale postanowiłam tego po sobie nie pokazywać.
- Witaj, Zosiu - ciocia podeszła do mnie z uśmiechem i delikatnie mnie przytuliła.
- Dzień dobry. - Uniosłam kąciki ust.
- Miło cię widzieć - głos zabrał wujek Sławek.
- Was również - odpowiedziałam szczerze.
- Jak ci się żyje w wielkim świecie, Kwiatek? - Wiktoria zaczęła się ze mną droczyć. Tylko ona mnie tak nazywała.
- Na pewno nie lepiej niż w Warszawie. Kilka sklepów więcej nie robi różnicy. - Zaśmiałyśmy się głośno, a ja poczułam ulgę. Moja kochana kuzynka ani trochę się nie zmieniła.
- Jedźmy do domu, musisz odpocząć po podróży, Zosiu - oznajmiła ciocia, kierując się w stronę znanego mi BMW.
Po kilkunastu minutach dotarliśmy na obrzeża miasta, gdzie mieszkało moje wujostwo. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do domu. - Zaparzyć ci herbaty, kochanie? - zapytała ciocia.
Była starsza od mamy, ale wciąż świetnie wyglądała. Miała ciemne, falowane włosy, które odziedziczyła po niej córka oraz śniadą cerę.
- Tak, proszę - odpowiedziałam.
- Za jakąś godzinę pojedziemy na cmentarz, a potem wrócimy na obiad i odwieziemy cię na lotnisko, dobrze? - Wujek uniósł pytająco brwi.
- Jasne, świetnie.
- To co, idziemy na górę? Dawno cię nie było, a mam ci tyle do opowiedzenia. - Wiktoria pociągnęła mnie do swojego pokoju, a ja się nie opierałam.
Brunetka zamknęła za nami drzwi i rzuciła się na łóżko. Spojrzała na mnie z uśmiechem i poklepała miejsce obok siebie. Usiadłam po turecku na miękkiej pościeli i westchnęłam.
- Jak się trzymasz, Kwiatuszku? - zapytała kuzynka z troską.
- Szczerze?
Wiktoria z powagą skinęła głową.
- A jak myślisz?
- Myślę, ze ci ciężko. W końcu minęły dopiero trzy tygodnie...
- Nic nie rozumiesz, Wiki!
Nawet się nie zorientowałam, a po moich policzkach spłynęły łzy. Brunetka odruchowo mnie przytuliła, starając się mnie pocieszyć.
- Ciii... - szeptała. - Wszystko się jakoś ułoży, zobaczysz.
- To po prostu takie niesprawiedliwe - chlipnęłam.
- Wiem, Kwiateczku - mówiła, bawiąc się moimi włosami.
- Dziewczyny, wyjeżdżamy za dziesięć minut! - dobiegł nas głos wujka Sławka.
- Leć do łazienki się trochę ogarnąć - powiedziała Wiktoria.
Weszłam do niewielkiego pomieszczenia , zamykając się w środku. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i stwierdziłam, że mogło być gorzej. Umyłam twarz ciepłą wodą i poprawiłam makijaż. Po chwili zeszłam na dół, gdzie wszyscy już na mnie czekali.
- Gotowa? - uśmiechnęła się ciocia.
- Tak, jedźmy.
Po jakimś czasie dotarliśmy na cmentarz. Wysiadłam z samochodu, poprawiając czarną sukienkę. Spojrzałam przed siebie i ruszyłam w stronę grobu mamy. Dasz radę, powtarzałam sobie w duchu. Położyłam na niemal pustym pomniku czerwoną różę, odmawiając w myśli krótką modlitwę.
- Może zostawimy cię samą? - Wiktoria czytała w moich myślach.
- Będę wdzięczna - zdobyłam się na lekki uśmiech.
Ciocia ścisnęła lekko moje ramię, by dodać mi otuchy, a chwilę później cała trójka ruszyła w stronę bramy. Patrzyłam na wyryte w marmurze litery:
Katarzyna Kwiatkowska
ur. 25 marca 1975 r.
zm. 10 października 2013 r.
Ukochana matka i siostra.
- Dlaczego cię już nie ma, mamo? Potrzebuję cię. Nie chcę mieszkać z tatą, tym bardziej, że niedługo urodzi mu się dziecko. Będę tam tylko przeszkadzać. Sara próbuje mi pokazać, że ma dobre chęci i mogę na nią liczyć, ale nigdy nie zastąpi ciebie! Po tych słowach łzy spłynęły po moich policzkach. Płakałam jak małe dziecko, mocno obejmując się ramionami. Nie przeszkadzało mi, że ludzie na mnie patrzą, chciałam tylko pozbyć się bólu i cierpienia. Wiedziałam, że to bez sensu, bo zawsze będzie mi brakować mamy, ale w tej chwili nie potrafiłam inaczej. Siedziałam przy pomniku jeszcze wiele minut, aż w końcu postanowiłam się zbierać. Przecież muszę żyć dalej, dla niej. Nie chciałaby, żebym tkwiła w smutku i żałobie. Otarłam oczy chusteczką i uśmiechnęłam się:
- Mam fajnych przyjaciół, wiesz? Szkoda, że nie możesz ich poznać.
Delikatnie przyłożyłam opuszki palców do moich warg, by chwilę później dotknąć zdjęcia, które znajdowało się na pomniku. Odwróciłam się w stronę bramy, ruszając przed siebie tak szybko, jak pozwalały mi na to botki na obcasie. Gdy dotarłam do samochodu wujostwa, Wiktoria bez słowa wyciągnęła do mnie ręce, a się do niej przytuliłam.
- Już mi lepiej, dzięki - powiedziałam, delikatnie ją od siebie odsuwając. - Jedziemy?
- Tak, Zosiu, oczywiście.
Wujek otworzył drzwi BMW i wyjechaliśmy z miasta umarłych. Ciocia przygotowała pyszny obiad, jednak nie byłam specjalnie głodna. Nie chciałam zranić jej uczuć, więc nałożyłam sobie niewielką porcję piureé ziemniaczanego i kawałek kurczaka.
- Pyszne, ciociu - pochwaliłam ją.
- Dziękuję, kochanie. Samolot startuje za dwie godziny, więc niedługo musimy wyruszać.
- Tak, wiem.
- Kiedy znów nas odwiedzisz, hmm? - zapytała Wiktoria.
- Naprawdę nie wiem, mam sporo nauki. Może ty wpadniesz kiedyś na weekend, co?
- Do Londynu? Nie musisz dwa razy prosić - wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
Rozbawiała mnie również przez całą drogę na lotnisko, więc w końcu się temu poddałam i zaczęłyśmy się śmiać.
- Zadzwoń do nas jak wylądujesz, dobrze? - Ciocia przytuliła mnie na pożegnanie.
- Koniecznie, bo twoja ciotka nie da mi żyć - Wujek puścił do mnie oczko.
Uśmiechnęłam się do nich i powiedziałam:
- To będzie pierwsza rzecz, którą zrobię, słowo!
- Trzymaj się, Kwiatuszku. - Wiktoria objęła mnie z całych sił.
- Ty też, Wiki.
***
- Sophie!!! - usłyszałam krzyk Jane. – Tu jesteśmy.
Zobaczyłam wymachującą do mnie blondynkę, obok której stał uśmiechnięty Liam. Podeszłam do nich, witając się:
- Cześć, co słychać?
- Dylan wkurzyła się na Zayna, bo wział psa, ale poza tym nic się nie działo.
- Wsiadajcie, dziewczyny. Pogadacie po drodze.
Spojrzałam na olśniewającego, czarnego jeepa i zmarszczyłam brwi.
- Skąd masz taki wóz, Liam?
- To samochód Zayna, tylko go pożyczyliśmy.
Usiadłam z Jane na tylnych siedzeniach, starając się delikatnie zamknąć drzwi.
- Nie przesadzaj, to cacko jest bardziej wytrzymałe niż Big Ben - zażartował Liam zza kierownicy.
- Nie wiedziałam, że Zayn ma psa.
- Tak, jest uroczy, ale niektórym może się wydawać... przerażający - westchnęła Jane.
- Dlaczego? - zdziwiłam się.
- Jest bardzo duży.
- Ogromny! - dodał Liam, zerkając na nas w lusterku.
- Wciąż nie rozumiem.
- Ech.. Posłuchaj, Sophie. Rocky jest bardzo przywiązany do Zayna i śpi z nim w łóżku, kapujesz?
Nie mogłam inaczej, musiałam się roześmiać. Po godzinie dojechaliśmy na miejsce, wciąż chichocząc. Moim oczom ukazał się śliczny, jasny domek. Z komina wydobywał się dym, słychać było też głośne rozmowy. Wysiedliśmy z samochodu, kierując się do drzwi. Jane wpadła do środka jako pierwsza i zawołała:
- Już jesteśmy!
Wszyscy spojrzeli na mnie z uśmiechem i zaczęli się witać. Kiedy w końcu usiadłam przy pięknie rzeźbionym kominku, ze schodów zbiegł słodziutki labrador o jasnej maści, który rzeczywiście był ogromny. Dałam mu do powąchania rękę, a potem go pogłaskałam.
- Ty musisz być Rocky, prawda? - Drapałam go za uszami, uśmiechając się jak mała dziewczynka. - Ale jesteś śliczny.
- Co za pies, za chwilę nie będzie już pamiętał kto jest jego właścicielem - usłyszałam głos Zayna, który bezszelestnie wszedł do salonu.
Nie wiem dlaczego, ale widok Mulata sprawił, że poczułam skurcz w żołądku. Miał na sobie czerwoną koszulę w kratę i szare dżinsy. Czarne włosy jak zwykle starannie ułożył, a spojrzenie jego brązowych oczu sprawiło, że przeszedł mnie dreszcz. Zdałam sobie sprawę, że siedzę jak idiotka i się w niego wpatruję, więc wstałam, lekko się uśmiechnęłam i odpowiedziałam:
- Na pewno nie, wygląda na mądrego.
- Chcesz się z nim pobawić na dworze? Póki jest jasno - zapytał.
- Jasne, chodź, Rocky.
Labrador wyprzedził mnie w drzwiach i zaczął turlać się w trawie, a ja parsknęłam śmiechem.
- Łap, Rocky! - zawołał Zayn rzucając mu frisbee.
Po chwili pies grzecznie przyniósł zabawkę, domagając się by znów ją rzucić.
- Śmiało, Sophie - brunet wręczył mi frisbee.
- Uważaj, żeby cię nie zamęczył na śmierć. Ten pies to prawdziwa bestia - uśmiechnął się Louis.
- Nie przejmuj się, dam sobie radę.
- Tylko wróć na kolację, za pół godziny, dobra? - usłyszałam głos Harry'ego.
- Okej.
Odbiegłam kawałek od domku, wciąż trzymając frisbee w ręku. Rocky cały czas dotrzymywał mi kroku, szczękając radośnie.
- Chcesz się bawić, co?
Pies zaczął merdać ogonem i próbował zabrać mi frisbee. W końcu przestałam się z nim droczyć i rzuciłam zabawkę najdalej jak umiałam. Patrzyłam z uśmiechem jak labrador gna za nią, a potem chwyta w pysk. Nagle jednak koło drzewa pojawił się mały szop, którego Rocky od razu zobaczył. Wypuścił zabawkę i pobiegł w kierunku zwierzęcia. Ogarnęła mnie panika i zaczęłam wołać:
- Rocky, wracaj!
Pies jednak nawet na mnie nie spojrzał, tylko z determinacją ścigał szopa. Przestraszyłam się nie na żarty i krzyczałam:
- Zayn, chodź tu szybko! Proszę!
Kilka sekund później drzwi domku się otworzyły i stanął w nich poddenerwowany Malik.
- Co się stało, Sophie? Gdzie Rocky?
- On.. On zobaczył szopa i za nim pobiegł. A jeżeli coś mu się stanie? Musimy go znaleźć.
- Dobra, idziemy. Czekaj chwilę, powiem reszcie.
Po chwili wrócił, i zarzucając na siebie czarną bluzę zapytał:
- W którą stronę pobiegł?
- W tamtą - wskazałam palcem kierunek.
Po tych słowach Zayn złapał mnie za rękę i pociągnął w głąb lasu. Co jakiś czas słyszeliśmy szczeknięcia Rocky'ego, jednak po kilku minutach dźwięk zaczął słabnąć, aż ogarnęła nas cisza. Przeraziłam się, że biegniemy w złym kierunku i nie zauważyłam wystającej gałęzi, o którą się potknęłam. Przewróciłam się, lądując w niewielkim stawie. Szybko wstałam i wyszłam z wody. Poczułam, że coś jest nie tak. Strasznie bolała mnie kostka.
- Sophie! Jesteś cała? - Zayn popatrzył na mnie z troską.
- Chyba zwichnęłam kostkę - zaczęłam szczękać zębami.
- Pokaż - zbadał delikatnie bolące miejsce i westchnął. - Chyba masz rację.
Po chwili zauważył, że się trzęsę, więc zdjął z siebie bluzę i włożył ją na moje przemarznięte ciało. Poczułam się zdecydowanie lepiej, gdy ogarnęło mnie przyjemne ciepło.
- Dziękuję. Zayn, gdzie my właściwie jesteśmy?
Malik z grobową miną rozejrzał się wokół i znów na mnie spojrzał.
- Przykro mi, Sophie, ale nie wiem.
- Co?! Chcesz mi powiedzieć, że się zgubiliśmy?
Cześć miśki :* Bardzo was przepraszamy za długą nieobecność, ale miałyśmy sporo nauki i innych ważnych spraw. Jeżeli nam wybaczycie i będziecie dalej śledzić losy Sophie, to obiecujemy ( jako postanowienie noworoczne ) dodawać rozdziały przynajmniej raz w miesiącu. :) Szczęśliwego Nowego Roku!!!
Pozdrawiamy, Aga i Monia ♥
No nie ! Gorzej zakończyć tego nie mogłyście ?! Umrę z ciekawości ! <3
OdpowiedzUsuń~ Paula
O, jestem tu nowa, ale od razu złapało mnie za serce, błagam trochę szybciej niż miesiąc, bo jak nie to ja tu zwariuje, przysięgam ! xd
OdpowiedzUsuńSerio, bardzo podoba mi się sposób z jakim piszecie i mega mega super się czyta, oby tak dalej, życzę z całego serca <3 Kocham, powodzenia ;)
Super, prosze o nextaa !
OdpowiedzUsuńFajnoo, bardzo mi się podoba, proszę o nexta, z chęcią przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńOch, dziewczynki. Odetchnęłam z ulgą wchodząc na waszego bloga, który zawiera nowy rozdział :) Naprawdę już myślałam, że się poddacie, a tu miłe zaskoczenie :)
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszyłam się w momencie, gdy Sophie odwiedziła swoją zmarłą mamę. Ciekawy pomysł na zmianę czcionki (chodzi mi o napis na nagrobku). Końcówka bardzo trzyma w napięciu :) Czyżby coś się miało dziać ? ;)
Aha. Świetne nowe tło :)
Pozdrawiam was cieplutko,
~Ewa
Nareszcie jestem ! :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie w miarę szybko .
Macie różny charakter i to widać w rozdziałach :) Uważam ,że takie historie są już oklepane .Znajdziesz ich pełno w internecie .
Mogłybyście bardziej opisywać uczucia -ale to taka moja głupia uwaga .
Dobra koniec tych złych . Pora na dobre .
Jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy Zosi i postaram się tu częściej wpadać :>
Miłego dnia ♥♥ xx
Wreszcie rozdział! Wiecie w internecie można znaleźć mnóstwo takich opowiadań , ale wasze są w jakiś sposób inne, wiecie? Czekam na dalsze losy tej 2 :) Misia
OdpowiedzUsuńBardzo interesujące, czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawe :)
OdpowiedzUsuńTak, zgubili się w lesie! Super - znaczy powinno mi byś ich szkoda, bo dwójka młodych ludzi zagubionych w nieznanym lesie jest skazana na porażkę, ale cóż...Mam nadzieję, że Kwiatek (uwielbiam tą ksywę) i Zayn spędzą trochę czasu razem :)
OdpowiedzUsuńMiło, że Zocha odwiedziła rodzinę. Czekamy aż oni zawitają do Anglii. Bardzo wzruszająca scena Wam wyszła nad grobem mamy kwiatka. Tęskni za nią i to widać. Tęsknota za matką jest największa.
Rozdział bardzo fajny, szczerze myślałam, że dałyście sobie spokój z tym blogiem. Jednak miło widzieć, że wróciłyście.
Życzę weny i mam nadzieję, że 6 pojawi się szybciej.
Pozdrawiam serdecznie,
Isiia.
nie mam zamiaru ukrywać, że mój komentarz polega na zwykłym rozpowszechnieniu nowo powstałego opowiadania :)
OdpowiedzUsuńPEOPLE IN NEW YORK
Każdy będąc dzieckiem marzył o wielkiej fortunie i sławie.
Wszyscy chcieli mieć miliard dolarów na koncie, luksusowe domy w każdym państwie, oryginalne ubrania od najlepszych projektantów oraz najszybsze i najdroższe wyścigowe samochody.
Jednak dla niektórych osób jest to codzienność, bez której nie wyobrażają sobie chociażby jednego dnia.
Grupa najlepszych przyjaciół od najmłodszych lat zamieszkuje Upper East Side, czyli jedną z ulic nowojorskiego Manhattanu.
Są zamożni, rozrywkowi, pewni siebie lecz mimo wszystko pieniądze rodziców to nie wszystko co się dla nich liczy – oczywiście są małe wyjątki.
Wydawać by się mogło, że każdy chciałby być na ich miejscu, jednak nie jest tak kolorowo, jak każdy sądzi.
Niechciany romans, problemy rodzinne, rozterki miłosne i zakazana miłość, o której od dłuższego czasu ktoś stara się zapomnieć – to tylko mała część ich problemów.
Czy wszyscy poradzą sobie z powstałymi na ich drodze problemami? Czy każdy wybór będzie słuszny?
Tego dowiecie się czytając People in New York.
Może Ci się wydawać, że ta historia będzie pustą historią o nieszczęśliwej miłości, po części tak będzie, lecz razem ze współautorką - Charlie - będziemy starać się pokazać, że mimo pieniędzy wszystkich ludzi spotyka nieszczęście.
Bardzo przepraszam za SPAM lecz po prostu staram się rozpowszechnić nowe opowiadanie. Jeśli mój wpis Ci przeszkadza po prostu go zignoruj i usuń. Naprawdę bardzo przepraszam.
Pozdrawiam Katie ♥
Jak dobrze (albo i nie), że napisałyście dopiero 5 rozdziałów, bo mam trochę nauki, a opowiadanie bardzo mnie wciągnęło.
OdpowiedzUsuńScena przy grobie sprawiła, że po moim policzku spłynęła łezka. Bardzo szkoda mi Sophie (wolę ją nazywać tak, niż Zośka).
Śmiałam się jak idiotka przy akcji w sklepie. Nieraz irytuje mnie Zayn i mam chęć ,,zeswatania" Sophie z kimś innym. Ale to tylko nieraz tak mam xD
Umiecie zaciekawić czytelnika, mam nadzieje, że nowy rozdział pojawi się za niedługo :)
Zostawiłyście u nas komentarz niepotrzebnie, bo obserwujemy waszego bloga i jak tylko mamy czas to czytamy i komentujemy, ale już nieważne.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to dobrze, że Zosia pojechała do rodziny i mogła wygłosić swój monolog do matki, myślę, że dobrze jej się wtedy zrobiło. I też dobrze, że grupke swoich znajomych uważa za przyjaciół - to najważniejsze, bo przynajmniej wie, że ma u nich wsparcie. Mam nadzieję, że w tym lesie nie stanie się nic złego im :) - Allie :)
"Ambitna i utalentowana policjantka wydziału zabójstw- Andrea Fersen,wiedzie spokojne życie u boku swojego narzeczonego Edd'a. Pewnego dnia zostaje jej przydzielona sprawa zabójstwa sławnej piosenkarki z wyspy Locmaria, z której ona sama trzynaście lat temu wyemigrowała. Powrót do wspomnień i dawnego życia staje się dla niej wyjątkowo trudny, a zwykła z pozoru sprawa odkrywa skrywane od dawna tajemnice wyspy. Wraz z policjantką zaczyna współpracować przystojny, nieznany do tej pory policjant. Pytanie, kim się okaże w jej życiu i czy razem zdołają rozwiązać sprawę tajemniczych mordów?"
OdpowiedzUsuńChciałam Cię bardzo serdecznie zaprosić do odwiedzenia mojego bloga, gdzie już niedługo pojawi się prolog opowiadania kryminalno-miłosnego. Byłabym bardzo szczęśliwa zyskując w Tobie czytelniczkę;) Na razie piszę inne opowiadanie, ale nie sądzę byś chciała je czytać, bo ma 30 rozdziałów, więc nie będę go reklamować;D
Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź na ten komentarz, obserwację lub jakikolwiek znak czy mogę na Ciebie liczyć lub że nie będzie Ci się chciało czytać. Po otrzymaniu go, postaram się jak najszybciej nadrobić Twoje opowiadanie i napisać sensowny komentarz, bowiem wydaje mi się, że mogłabym się zainteresować;) Niecierpliwie czekam na jakiś znak od Ciebie:) I liczę, że nie olejesz tego komentarza;)
Pozdrawiam serdecznie;*
sila-jest-we-mnie.blogspot.com
Przepraszam, że tutaj, ale nie znalazłam spamu. Przepraszam, jeśli uraziłam;)
Naprawdę dobrze piszesz dialogi :)
OdpowiedzUsuńMały spam ode mnie:
Kalifornia. Stan wysokich fal i wielkich marzeń.
Grupa bliskich sobie przyjaciół przygotowuje się do mistrzostw surfingowych. Nie spodziewają się dwóch nowych uczestników. Do San Francisco przyjeżdża rodzeństwo. Carly i Louis nie są zbyt mile przywitani. Powstaje wiele kłótni i sprzeczek.
Czy Vivian, Mia, Niall, Harry, Liam, Zayn i Olly polubią nowych surferów?
Czy Carly i Louis wpasują się w towarzystwo?
Czy grupa rozpadnie się przez zbliżającą się rywalizacje?
Zapraszam na oryginalne opowiadanie pełne uczuć i emocji.
Nie zawiedziesz się.
blue-wave-california.blogspot.com /Carls
Jeżeli w najbliższym czasie znajdziemy chwilę wolnego czasu, to postaramy się wpaść na oba opowiadania. Mamy jednak nadzieję, że nasze również was zainteresuje i przeczytacie je, wyrażając swoje zdanie na jego temat. :) + Ruda, potrzebny nam link do twojego nowego opowiadania.
UsuńPozdrawiamy, Aga & Monia ♥
Cześć, chciałabym serdecznie zaprosić na www.ff-warrior.blogspot.com .
OdpowiedzUsuńUważam, że warto wejść i przeczytać chociaż parę linijek. Mam nadzieję, że zostawisz po sobie ślad.
' Jaka jest Perrie? Miła, pogodna, piękna- tak
opisaliby sąsiedzi lub znajomi, lecz prawda była
myląco inna. Perrie to nastolatka, która zmaga
się z depresją, porzuceniem a na końcu ze
skrzywdzeniem ze strony faceta. Rodzice,
zapatrzeni w siebie bogacze zmiany zauważyli
dopiero po kilku latach, kiedy ich dziecko było w
ciężkim stanie.
Royal Psychiatric Hospital jest specjalnym
ośrodkiem do leczenia młodych i chorych
nastolatków. Ich bogaci i pełni nadziei rodzice
płacą niesamowite sumy, aby ich dziecko
poczuło się jak w domu. Osamotniona i z
przejściami dziewczyna marzy, aby jak
najszybciej wrócić do domu...'
Pozdrawiam, Panda x
Cześć. Nie widzę u Ciebie na blogu zakładki "spam", więc dodaję komentarz pod rozdziałem. Mam nadzieję, że nie będziesz na mnie aż tak zła.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie z One Direction.
Używki, kradzieże, bójki, imprezy, przestępstwa, to życie osiemnastoletniej Janice Belmont. Dziewczyna uważa, że życie to wieczna walka o przetrwanie. Dla niej szczęście, miłość, wiara i zaufanie nie istnieją. Sądzi, że w jej życiu już nigdy nie wydarzy się nic dobrego. Czy się myli? Czy gdy spotka 5 chłopaków z Europy, jej życie się odmieni? Czy zacznie postrzegać życie inaczej niż dotychczas? Wszystkiego dowiesz się czytając [[ http://gray-abyss.blogspot.com/ ]]
Serdecznie zapraszam i przepraszam za spam, Merci. :3
Zayn i Sophie omg,uwielbiam ich i na dodatek zgubili sie w lesie SAMI, RAZEM <3 niby powinnam się tym przejąć,bo moze sie im coś stać i wg ale ja sie ciesze jak ta głupia haha xD Btw to mam nadzieję,że znajdą tego psa :)
OdpowiedzUsuńRozdział mi się bardzo podobał,dodawajcie dziewczyny już następny o jestem ciekawa co będzie dalej <3 Z niecierpliwością czekam na nn i obserwuję :*
Zapraszam do mnie,dopiero zaczynam także szczere komentarze są dla mnie ważne. Dla was to tylko minutka skomentować i przeczytać a dla mnie to bardzo ważne. Byłoby mi naprawdę miło gdybyście weszły i skomentowały,dodały do obserwujących jeśli się spodoba :) pozdrawiam ;* http://coldness-funfiction.blogspot.co.uk/
25 marca , dZień i miesiąc moich ur , a rozdział świetny
OdpowiedzUsuń